Archiwum Polityki

Kilar the best

[dla koneserów]

I oto doczekaliśmy się chwili, gdy kompilacje swoich najlepszych utworów mają nie tylko gwiazdy pop, lecz także twórcy sztuki „wysokiej”. Jednak w przypadku Wojciecha Kilara o wybór taki jest szczególnie trudno, a przeszkadza w nim nadmiar muzycznego bogactwa. Twórcy dwupłytowego albumu (W. Kilar „The best of”) musieli więc zdecydować się na jakiś wybór. Na jednym krążku pomieścili więc „poważne” kompozycje, a na drugiej muzykę filmową artysty.

O sile pierwszej płyty decydują znakomite wersje koncertowe „Orawy” i „Krzesanego” – wykonane z wielką siłą i oddające klimat góralskiego grania. Pojawia się także znakomicie zinterpretowany „Exodus” wyraźnie nawiązujący do tradycji żydowskiej.

A kompozycje filmowe? Kilar często podkreśla, że pisze je jako rzemieślnik. Ale jeśli nawet tak jest, to mamy do czynienia z rzemiosłem wyższej użyteczności. Kompozytor potrafi znakomicie budować napięcie (jak w „Draculi” i „Dziewiątych wrotach”) lub – jak w „Salcie” – tworzyć dźwiękowy kontrapunkt do obrazu. Do twórców albumu można mieć żal tylko o jedno: powinni oni dołączyć przynajmniej jeszcze jedną płytę. Mogłyby się na niej znaleźć tak ważne utwory jak „Kościelec 1909”, „Riff 62”, równie sławny jak „Walc” temat z „Salta” czy choćby kompozycje do filmów Kazimierza Kutza. Od tego przybytku głowa by nikogo nie bolała. (mcz)

[dla każdego]
[dla koneserów]
[dla najbardziej wytrwałych]
[dla mało wymagających]
Polityka 31.2000 (2256) z dnia 29.07.2000; Kultura; s. 43
Reklama