Archiwum Polityki

Pornoobrazy, pornowyroki

Co łączy transparent w kształcie majtek nałożony na pomnik Solidarności z nazwaniem prezydenta RP i jego ministra „pornogrubasami”? Spoiwem tym są: obraza (uczuć lub urzędu) i kodeks karny.

W maju 1997 r. poseł Piotr Gadzinowski związany z „Nie” wraz z dwiema wspólniczkami zorganizował obrazoburczy happening w Białymstoku. Na kamienny pomnik Solidarności, przypominający – jego zdaniem – pupę – naciągnęli gigantyczne figi z napisem „Nie – dla pornografii”. Miała to być kpina z zaangażowania się działaczy związku w akcje antypornograficzne. Ponieważ przy pomniku są krzyże, a obok znajduje się kościół, prokuratura zakwalifikowała czyn jako obrazę uczuć religijnych. Po czterech latach postępowania przygotowawczego i sądowego sąd orzekł, że dwie redakcyjne dziewczyny są winne i mają zapłacić grzywnę. Gadzinowskiemu – chronionemu immunitetem – w ogóle nie przedstawiono zarzutów, choć sam wpraszał się na ławę oskarżenia.

Z kolei 12 maja 2000 r. poseł Stefan Niesiołowski tak komentował w Sejmie sukces prezydenckiego weta wobec przepisów, które miały zaostrzyć walkę z pornografią: „Pan Kalisz pornominister znakomicie pasuje do pornoprezydenta. Mamy sojusz pornogrubasów i można im pogratulować”. Do prokuratury wpłynęło zawiadomienie o przestępstwie. Obywatelka Elżbieta T. domagała się ukarania za obrazę urzędu. Śledztwo wszczęto.

Dla prokuratora nie miało znaczenia, że sami zainteresowani nie czuli się wypowiedzią posła urażeni. Publiczne znieważenie prezydenta lub funkcjonariusza publicznego to przestępstwa ścigane z urzędu, więc prokurator badał sprawę dalej.

Wreszcie nastąpił finał – winy posłowi Niesiołowskiemu przypisać się nie da.

Polityka 11.2001 (2289) z dnia 17.03.2001; Fusy plusy i minusy; s. 103
Reklama