Archiwum Polityki

Opinie

Janusz Tomaszewski
b. wicepremier i minister spraw wewnętrznych:

– Marian Krzaklewski dzień po tym, jak sąd stwierdził, że nie był pan współpracownikiem specsłużb PRL, rozmawiał z dziennikarzami. Powiedział, że widzi dla pana miejsce na scenie politycznej i chce o tym rozmawiać.
Ostrość wzroku przewodniczącego jest, jak zwykle, bardzo dobra.
– Krzaklewski wyjaśnił również, że przez znajomych interesował się w ciągu minionego roku pana losem oraz sytuacją materialną pańskiej rodziny.

– Kiedy słyszy się takie słowa, robi się człowiekowi nieswojo. Nie dość, że przez półtora roku pan przewodniczący nie miał czasu zapytać mnie o cokolwiek, to dziś mówi jeszcze takie rzeczy. To nieprzyzwoite.
Lech Wałęsa stwierdził: »Krzaklewski powinien skończyć z przywództwem Solidarności. Nie zasługuje na to. Tak nisko sprzedał kolegę, który budował AWS«. Co pan na to?
– Te słowa są cierpkie i ostre, ale warte przemyślenia. Osoba, o której mowa, powinna je przeanalizować”.
(W rozmowie z Katarzyną Pastuszko, „Dziennik Łódzki”, 25 II)

 

Marek Borowski
wicemarszałek Sejmu RP, poseł SLD:


„– Czy pańskim zdaniem oczyszczenie Janusza Tomaszewskiego z zarzutu kłamstwa lustracyjnego spowoduje zamieszanie na naszej scenie politycznej?
– Dużo zależy od samego Tomaszewskiego, od tego, jak on będzie chciał się zachować. Na przykładzie Tomaszewskiego widać całą nicość ustawy lustracyjnej, całą nicość ludzi obozu rządzącego i to niestety ludzi na najwyższych stanowiskach. Bo przecież premier Buzek, Marian Krzaklewski to ścisła czołówka. Oni dali fatalny przykład.

Polityka 11.2001 (2289) z dnia 17.03.2001; Opinie; s. 104
Reklama