[dla każdego]
W tym krótkim, niespełna dwugodzinnym(!) „Wiśniowym sadzie” na deskach wrocławskiego Polskiego tasują się czasy; absurdalny wieczorek taneczny „z przesławną kapelą żydowską” z aktu III wlewa się między kwestie początkowe. Spektakl nie rządzi się logiką linearną, to raczej wspomnienie. Kto tu wspomina? Może nie żaden z bohaterów – tylko cały ten dom, otoczony skazanym na topór sadem, pomny przemijającej świetności, zachwycająco skąpany przez Andrzeja Witkowskiego w matowym świetle zza przybrudzonych szyb?
Polityka
21.2001
(2299) z dnia 26.05.2001;
Kultura;
s. 52