Archiwum Polityki

Życie w klatce

Wciśnięta między Chiny i Indie Birma należy do najbardziej zapomnianych krajów Azji. W 1989 r. rządząca junta wróciła do używanej jeszcze w XII w. nazwy Myanmar. Wtedy państwo było regionalną potęgą. Dziś stoi nad przepaścią.

Aby lepiej oznaczyć nielegalną stację benzynową, na chodnik wystawia się plastikowy kanister z brunatną cieczą. Kilkanaście metrów dalej, schowani przed słońcem pod brezentową wiatą, wylegują się młodzi mężczyźni. Kiedy podjeżdża samochód, niespiesznie rozglądają się za lejkiem, napełniają bak auta, a potem ustalają zapłatę.

Na państwowej stacji każdemu kierowcy teoretycznie przysługuje 8 litrów paliwa dziennie, w praktyce 6. Jeśli ktoś potrzebuje więcej, jedzie na jedną z setek nielegalnych stacji, gdzie płaci ponad dwa razy drożej – trzy czwarte dolara za litr. Te stacje zaopatrywane są w paliwo przez państwowe samochody dostawcze i eleganckie limuzyny rządowych szych, które opróżniają swoje zbiorniki. Nielegalni handlarze paliwem w Birmie tak się rozzuchwalili, że kilka stacji postawili w Rangunie, największym mieście kraju, w sąsiedztwie szpetnego budynku ministerstwa handlu. W podręczniku do angielskiego można znaleźć rozmówkę z taksówkarzem, który droższy kurs tłumaczy wzrostem ceny benzyny na czarnym rynku.

Poza benzyną na ulicy kupuje się ubrania, buty, narzędzia, zegarki, kosmetyki, zabawki, słodycze, a centrum Rangunu jest targowiskiem, na którym każdy dorabia, jak umie. Kto potrafi wróżyć, rozkłada się na chodniku z tajemnymi wykresami planet; kto potrafi gotować, ustawia przenośną garkuchnię. Można przycupnąć z wagą i liczyć na przechodnia, który będzie chciał za drobną opłatą sprawdzić, czy nie przytył. Kto nie ma nawet wagi, może nałapać wróbli i wystawić je w klatce przed jedną z dziesiątek pagód, czyli buddyjskich świątyń – darowanie wolności ptakowi kosztuje grosze, a w buddyzmie jest popularnie praktykowanym dobrym uczynkiem.

Kieszonkowe na herbatę

Moe Zun, zwalisty dwudziestokilkulatek, sprzedaje przesłodzoną herbatę z mlekiem.

Polityka 45.2006 (2579) z dnia 11.11.2006; Świat; s. 64
Reklama