Szwajcarskie Alpy zaczynają przypominać ser i to ten szwajcarski, z dziurami. Stanowią bowiem przeszkodę pomiędzy północnymi Włochami i południowymi Niemcami, czyli najbardziej dynamicznymi gospodarczo regionami. A to oznacza wzmożony ruch ciężarówek. Ponieważ jednak Szwajcarzy nie chcą u siebie wielkich samochodów i produkowanych przez nie spalin, już 10 lat temu sprzeciwili się czteropasmowej autostradzie przez Alpy. Trzeba było więc wymyślić alternatywę. Uradzili, że nałożą wysokie opłaty za przejazd ciężarówek przez ich terytorium (do ubiegłego roku zgromadzona w ten sposób kwota przekroczyła miliard dolarów), a pieniądze przeznaczą na remont starych tuneli kolejowych i budowę nowych. Stąd ten szwajcarski ser i kolejna dziura w Alpach, czyli 35-kilometrowy tunel kolejowy w pobliżu miasteczka Frutigen. Dopełnienie dziewiętnastowiecznego tunelu prowadzącego przez Lötschberg. Oprócz głównego korytarza, którym już w grudniu br. pojadą pociągi, wydrążono dodatkowo 30 km tuneli awaryjnych i służących konserwacji trasy. Oprócz 70 pociągów towarowych dziennie tunelem ma przejeżdżać również 30 pociągów pasażerskich, niektóre z prędkością ponad 190 km na godzinę.