Archiwum Polityki

Kaziuk satanista

[dla każdego]

O białostockiej „Konopielce” zrobiło się po premierze głośno. Miejscowy oddział Akcji Katolickiej zarzucił Teatrowi im. Węgierki bluźnierstwo i propagandę satanizmu, a naczelnik miejskiego wydziału edukacji rozesłała pismo do nauczycieli z sugestią-pogróżką, żeby się dobrze zastanowili, zanim powiodą dzieciarnię na ten wybryk. Odgórny odpór wywołał łatwy do przewidzenia skutek: teatr pęka w szwach! Porządnisie osiągnęli rezultat dokładnie odwrotny od intencji – niech czym prędzej wyciągną z tego wnioski; pilnie, bo produkcja okrzyków świętego oburzenia weszła ostatnio w stadium hiperinflacji. Zaś co do spektaklu: w samej rzeczy posłużono się w nim elementami prowokacji, choć dalibóg, bez złowrogich intencji. Debiutujący reżyser Piotr Ziniewicz szeroko sięgnął po karykaturę i ostrą groteskę. Powieściowe drwiny Edwarda Redlińskiego z niepiśmiennego, ciemnego Kaziuka (zabawny i groźny Robert Ninkiewicz) i jego familii doprowadził na skraj clownady; miastową nauczycielkę (Dorota Radomska) też jednak przerobił na idiotkę, kopiującą jak papuga najdurniejsze klisze masowej podkultury. W zderzeniu dwóch światów jeden okazał się wart drugiego i oba ciągnęły się wzajem w otchłań głupoty i tandety. Finałowe ścięcie głowy świątkowi przez ogłupiałego tępaka miało być w oczywisty sposób dzwonkiem alarmowym, metaforą; któż mógł przypuszczać, że zostanie odczytane dosłownie? Mankamentem białostockiej inscenizacji jest nadmiar znoszących się wzajemnie efektów (grzech debiutantów: nieumiejętność selekcji), a także rozpędzanie się aktorów w grotesce i karykaturze graniczące niekiedy z graniem pod publiczkę. Niemniej jednak nie sposób odmówić przedstawieniu dynamiki i pasji; o Piotrze Ziniewiczu z pewnością jeszcze usłyszymy.

Polityka 5.2001 (2283) z dnia 03.02.2001; Kultura; s. 43
Reklama