Archiwum Polityki

„Ostatnia zagadka Katynia”

Myli się Jerzy Pomianowski pisząc (POLITYKA 15): „Działacze grupy Memorial z Tweru dotarli wreszcie do koronnego dowodu sowieckiej winy: we wrześniu 1989 odnaleźli pod swoim miastem w Miednoje zbiorowe groby rozstrzelanych jeńców z Ostaszkowa, a wiadomo przecież, że Niemcy nigdy do tych okolic podczas wojny nie dotarli”. Otóż dotarli, ale tylko na jeden dzień.

1 Niemiecka Dywizja Pancerna (...) posuwając się w październiku 1941 r. wzdłuż szosy biegnącej po prawym, południowym brzegu Wołgi na Kalinin (Twer) zajęła w tym mieście 14 października most na Wołdze, utrzymała część miasta i przyczółek przez 19 dni do 3 listopada. W międzyczasie, przeprawiwszy część swych sił na północny brzeg Wołgi, atakowała na północny-zachód, na Miednoje i Torżok. Na przedpolu Miednoje stanęły niemieckie czołgi 17 października i zostały stamtąd odrzucone następnego dnia przez przybyłe właśnie odwodowe radzieckie jednostki syberyjskie. Od polskich grobów dzieliło Niemców tego dnia może nie więcej niż kilometr. Wniosek końcowy autora jest niemniej słuszny, choć oparty na błędnej przesłance. Niemcy nie mogli być sprawcami, ale nie dlatego, że nigdy w te okolice nie dotarli. Dotarli grupą bojową kilkudziesięciu czołgów i pułku piechoty, ale nie mogli wymordować i zakopać w podmarzniętej już ziemi w ciągu jednej doby, w której stali na przedpolu i peryferiach Miednoje, 6314 polskich jeńców. (...)

Andrzej Niewiadomski, Berlin

Polityka 22.2000 (2247) z dnia 27.05.2000; Listy; s. 98
Reklama