Niezwykły film, łączący cechy najprawdziwszej tragedii z ostentacyjną melodramatycznością; wydawałoby się, że jednego z drugim pogodzić się nie da, a jednak zamiar udał się znakomicie. Francuski reżyser Patrice Leconte („Mąż fryzjerki”, „Śmieszność”, „Dziewczyna na moście”) wziął temat ze starych kronik kryminalnych: rzecz dzieje się w połowie XIX wieku na położonej w pobliżu Kanady wysepce św. Piotra, pozostającej pod rządami Paryża, o czym przypomina stacjonujący tu garnizon wojska. Dowodzi nim kapitan (Daniel Auteuil), jedna z trzech głównych postaci dramatu, którego akt pierwszy właśnie się rozpoczyna. Oto pod kuratelę oficera trafia skazaniec Neel (w tej roli znany reżyser Emir Kusturica), oczekujący na egzekucję, do której nie może dojść z istotnego powodu – prawo francuskie nakazuje bowiem, że wyrok musi być wykonany za pomocą gilotyny, a tej akurat na wyspie św. Piotra brakuje. Narzędzie ma być dostarczone z Martyniki, co trochę potrwa, tymczasem Neel w ramach resocjalizacji świadczy drobne usługi ludności, korzystając z troskliwej opieki żony kapitana (Juliette Binoche), uosobienia dobroci i szlachetności. Wierna żona, towarzysząca dzielnie mężowi na placówce, od pierwszego spotkania zafascynowana jest więźniem, którego Kusturica gra oszczędnie, acz sugestywnie, patrząc spode łba swoimi ciemnymi bałkańskimi oczami, w których jest dzikość, ale też tkliwa prośba o współczucie. Mijają miesiące, Neel zmienia się, jakby uczucie kapitanowej go uzdrowiło, w każdym razie, kiedy gilotyna ostatecznie dotrze na wyspę, skazaniec nie będzie już tym samym człowiekiem, który dopuścił się zbrodni. Ale prawo jest prawem, wyroku sądu nie da się odmienić, zaś ofiarność kapitana oraz jego pięknej żony, jak się okaże w finale, spowoduje jedynie kolejne nieszczęścia.