Archiwum Polityki

„Moskaliki wszystko zjadły”

Przeczytałam artykuł Jana Rebela (POLITYKA 12), który skłonił mnie do zadumy.

Jestem córką zamordowanego w Charkowie oficera figurującego na liście NKWD pod nr. 1439. Kiedy mój ojciec został aresztowany, miałam 3 lata i jako dziecko „wroga władzy sowieckiej”, zostałam zesłana do Kazachstanu. Nie będę przywoływała martyrologicznej frazeologii, bo zrobili to inni przy wielu okazjach. Katyń przecież był i będzie kategorią polityczną. (...)

Uważam za ustawodawczy skandal, że parlamentarzyści przyjęli ustawę, iż „Polacy, którzy od stycznia 1944 r. do 21 grudnia 1956 r. działali na rzecz niepodległości Polski i byli represjonowani, mają prawo do odszkodowań” (rozumiem, że jeżeli stracili życie, to te prawa przechodzą na dzieci). Jak z tego wynika, ci, którzy wyszli na wojnę 1 września 1939 r. i zapadł na nich wyrok: rozstrzelania bez sądu, bo są „zagorzałymi niepoprawnymi wrogami władzy sowieckiej” (L. Beria w piśmie do tow. Stalina z dn. 5 marca 1940 r.), nie walczyli na rzecz niepodległego bytu państwa polskiego?

Zastanawiam się, czy ustawa jest przejawem złej woli, braku wyobraźni czy amnezji? Na rocznicowych obchodach mordu katyńskiego, leje się rzeka hipokryzji, frazesów, współczucia... i ktoś za to zbierze punkty. Deklaracja Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej z 16 października 1992 r., że „prawda powinna być ujawniona do końca, zbrodnie ukarane, krzywdy naprawione”, pozostała deklaracją, nie spotkała się ze zrozumieniem ani rządu, ani prezydenta, ani Sejmu, ani Urzędu ds. Kombatantów. Oczekiwanie, że krzywdy naprawi sprawca (bo powinien), jest cyniczne i między bajki trzeba je włożyć. W niedługim czasie problem rozwiąże się sam, takie są prawa biologii.

Polityka 19.2000 (2244) z dnia 06.05.2000; Listy; s. 94
Reklama