Archiwum Polityki

Zabić was to mało

[dla każdego]

Pośród wezwań i wzdychań, by teatr zechciał zająć się rzeczywistością i nie zamykał oczu na otaczające zło, niemal niezauważenie przemknęła premiera, będąca tychże postulatów literalną realizacją. „Zabić was to mało” to pierwsza zagrana sztuka Andrzeja Pieczyńskiego, niegdysiejszego aktora Teatru Narodowego w Warszawie, Muzycznego w Gdyni, a przez parę lat także wykładowcy w Niemczech. Bohaterką jest dziewczyna z patologicznej rodziny, która przychodzi do pani psycholog – pełniącej nad nią z nakazu sądowego opiekę – aby szantażem wymusić potwierdzenie alibi na czas, gdy w mieście popełniono mord. Jest brutalna i bezwzględna, bezradna i dziecinna, wrażliwa, ale z potrzaskaną skalą wartości, pozwalającą roztkliwić się losem kundelka, gdy obok zabijają człowieka. Pieczyński, realizując prapremierę w gdyńskim Teatrze im. Gombrowicza, przygotował aktorom świetny, choć wymagający punkt startu. Przeszłość dziewczyny poznajemy we wstrząsającej, rozegranej w ciemnościach scence, która po włączeniu światła okazuje się fragmentem nagrywanego słuchowiska. Wzruszenie zostaje zdemistyfikowane, po czym aktorki muszą wywołać je jeszcze raz, „naprawdę”. I czynią to. Młodziutka Karolina Adamczyk buduje tak bogaty, złożony ze sprzecznych cech psychologiczny portret, że łatwo przychodzi darować jej braki dykcyjne. Mistrzowsko słucha jej spowiedzi – to w teatrze oddzielny kunszt! – Teresa Wasiak. Pieczyński znakomicie słyszy rytm języka, stopniuje napięcie. A satysfakcji absolutnej ciszy na widowni i namiętnych, spontanicznych dyskusji po przedstawieniu może mu już dziś zazdrościć większość utytułowanych kolegów. (js)

[dla każdego]
[dla koneserów]
[dla najbardziej wytrwałych]
[dla mało wymagających]

Polityka 51.2000 (2276) z dnia 16.12.2000; Kultura; s. 48
Reklama