W odpowiedzi polemiście
Andrzej Osęka przedstawił katastrofalny obraz sztuki współczesnej opływającej krwią, plwocinami i ekskrementami. Pozwoliłem więc sobie zauważyć, iż te zjawiska to zaledwie drobny fragment artystycznego życia, że prowokacja istniała zawsze i że sztukę mamy taką, jakie czasy. I co? Okazuje się, że pozwoliłem sobie na zbyt wiele. Za karę okrzyczany zostałem strażnikiem artystycznego supermarketu. Andrzej Osęka zarzuca mi wspieranie sztuki zdegenerowanej. Do dwóch, przypominanych przez niego przy każdej okazji (to już rodzaj obsesji) nazwisk Bałki i Kozyry, dorzuca dwa kolejne – Markiewicza i Klamana.
Polityka
51.2000
(2276) z dnia 16.12.2000;
Kultura;
s. 66