Dzięki badaniom opinii publicznej wszyscy możemy się dowiedzieć, kto w danym momencie ma większe poparcie społeczne: Lepper czy Balcerowicz. Jaka część społeczeństwa popiera strajki górników, a jaka pielęgniarek. Możemy się też dowiedzieć, że prawie wszyscy Polacy uważają, że powinni zarabiać powyżej średniej. Z mniej intrygujących ustaleń można wymienić, iż Polacy nie lubią płacić wysokich podatków, natomiast lubią mieć bezpłatne nauczanie.
Nie ulega wątpliwości, że różne te ustalenia mają swój istotny udział w funkcjonowaniu demokracji. (Niektórzy entuzjaści sondaży twierdzą nawet, że dobre sondaże z powodzeniem mogą zastąpić kiepskie parlamenty – może warto się nad tym zastanowić!?). Nie ulega jednak również wątpliwości, że informacje zawarte w wynikach takich badań powinny być interpretowane z sensem. Niestety, często nie są. Wielu użytkowników badań ankietowych nie rozumie, że do funkcjonowania demokracji nie wystarczą same ankiety, musi im towarzyszyć przynajmniej elementarna logika. Rozpowszechnionym nonsensem w tworzeniu i wykorzystywaniu danych ankietowych jest wspomniany na wstępie proceder ustalania za pomocą ankiety faktów.
W nieco innej konwencji zadaje się pytania o przewidywania. Na przykład, czy zmiana systemu podatkowego zwiększy poziom inwestowania w Polsce. Albo w związku z zabiegami o zorganizowanie olimpiady w Zakopanem mieszkańców tego miasta zapytano, czy „zorganizowanie olimpiady w tym mieście pogorszy czy poprawi sytuację ekologiczną regionu”. Zdaje się, że mieszkańcy przegłosowali, że poprawi!
Wszystkie tego rodzaju ustalenia – zarówno dotyczące faktów obecnych jak i przyszłych – mają taką samą wartość, jak ustalenie za pomocą ankiety (a nie centymetra), jaki jest wzrost aktualnego prezydenta Polski.