Archiwum Polityki

Wszeteczna nostalgia

Nawet zagorzały indywidualista czasem czuje się nieswojo, gdy spostrzeże, że nazbyt się różni od innych. Zasmakowałem tego uczucia spacerując niedawno po ulicach Sarajewa. Wokół wiele spalonych domów, czarne oczodoły okien, leje po bombach. Każdy normalny człowiek w takiej scenerii odczuwa przygnębienie i takie uczucia manifestowali spacerujący ze mną ludzie, którzy przybyli z dostatniej, zachodniej Europy. Ja natomiast, sam dziecko wojny, po pięćdziesięciu latach na widok gruzów odczuwam jakąś wszeteczną nostalgię (czy nostalgia może być wszeteczna?). Krajobraz ruin to dla mnie czułe wspomnienie dzieciństwa. Żaden park rozrywki w rodzaju Disneylandu nie może się równać z tym, co ja i moi rówieśnicy mieliśmy jako plac zabaw w zniszczonej po wojnie Warszawie. Tajemnicze klatki schodowe i piwnice, kawałki zrujnowanych mieszkań, czasem z jakimś nieoczekiwanym śladem życia, który przetrwał kolejne powojenne zimy – garnek na kuchni z resztką zastygłej potrawy, ubranie w szafie, którą przeoczyli szabrownicy, otwarta szuflada, a w niej przedwojenne pineski i maszynka do ostrzenia ołówków. A do tego smak łamanych zakazów. Surowe przestrogi w domu i w szkole, wieczny lęk, czy w czasie wyprawy coś się nie zawali albo nie wybuchnie i wiele żywszy lęk o to, czy w gruzach nie kryją się jacyś przestępcy, a może też czy nie czają się zmarli, których nikt nie pochował.

Romantyzm wspomnień z dzieciństwa nie przekłada się nijak na racjonalną ocenę. Gruzy są świadectwem gwałtu, przemocy i chęci zniszczenia, a więc wskazują wyraźne powinowactwo ze śmiercią. Dzieciństwo natomiast jest czasem takiego zintensyfikowania sił życiowych, że nawet w zderzeniu z obrazem zniszczenia wygrywa na fali romantyzmu, który jest wpisany w przygodę.

Czuję potrzebę, żeby się tłumaczyć samemu przed sobą z tych wszetecznych uczuć, które odżyły w Sarajewie, natomiast racjonalny obraz tego, co mi pokazano, woła o przytomny osąd zdarzeń.

Polityka 16.2000 (2241) z dnia 15.04.2000; Zanussi; s. 105
Reklama