Archiwum Polityki

Kundera i jego Diderot

[warto mieć w biblioteczce]

Milan Kundera: Kubuś i jego Pan. Hołd w trzech aktach dla Denisa Diderota. Przeł. Marek Bieńczyk. Państwowy Instytut Wydawniczy. Warszawa 2000, s. 95

„Gdybym miał siebie określić, powiedziałbym, że jestem hedonistą w pułapce świata skrajnie upolitycznionego” — pisze o sobie Milan Kundera we wstępie do „Kubusia i jego Pana”. Sztuka ta powstała ponad 30 lat temu w Czechach, niedługo po inwazji radzieckiej. Mimo że nie ma w niej absolutnie nic z polityki, została wydana po raz pierwszy we Francji przez Gallimarda. My zaś mogliśmy ją przeczytać dopiero w 1988 r., w tłumaczeniu Adama Mielczarka, dzięki Niezależnej Oficynie Wydawniczej.

Nowy przekład Marka Bieńczyka, który jest już etatowym polskim interpretatorem Kundery, jest bardzo literacki. Wyraźniej nawiązuje do polskich tłumaczeń „Kubusia Fatalisty i jego pana”. Mniej jest w nim wulgaryzmów i mowy potocznej.

Praca nad sztuką teatralną na podstawie powieści Denisa Diderota, libertyna i racjonalisty, była dla Kundery ucieczką od zniewolenia i irracjonalności życia w demoludzie. Ten „Hołd w trzech aktach” określa on muzycznym terminem wariacji. Temat został wzięty od Diderota, ale Kundera dokłada także coś od siebie. Kontrastując i kontrapunktując pary bohaterów niczym motywy muzyczne pisarz demonstruje coś, co we włączonym do książki eseju François Ricard nazywa „ironiczną metafizyką wariacji”. Niepowtarzalność to bowiem pozór, każdy człowiek jest tylko elementem serii i nie ma nic pospolitszego i bardziej złudnego niż pragnienie wyjątkowości.

[lektura obowiązkowa]
[warto mieć w biblioteczce]
[nie zaszkodzi przeczytać]
[tylko dla znawców]
[czytadło]
[złamane pióro]

Polityka 48.2000 (2273) z dnia 25.11.2000; Kultura; s. 53
Reklama