Archiwum Polityki

Perswazje i wycinki

Słowo promocja rozprzestrzenia się jak wesz podczas okupacji. Nie wiadomo, kiedy zjawiła się pierwsza wesz na głowie, pierwsza za kołnierzem. Nie wiadomo, kiedy i gdzie nastąpiła pierwsza promocja. Dziś jest to epidemia. Gdzie spojrzysz, gdzie nastawisz ucho, którym klawiszem klikniesz, w którą ulicę skręcisz, wszędzie promocja. Majtki, samochody, ludzie, wyroby elektroniczne i wędliniarskie, obrządki religijne i masaże – wszystko wpadło w młyn nieustającej promocji.

Minister kultury i dziedzictwa narodowego Kazimierz M. Ujazdowski ogłosił we „Wprost” z 22 października krótki artykulik. W każdym zdaniu promocja. „Polsce potrzebna jest stała promocja najnowszego dorobku intelektualnego i artystycznego”. „Czesław Miłosz, Wisława Szymborska, Tadeusz Różewicz, Stanisław Lem, ich twórczość przeważnie jest w Europie znana, niemniej wymaga stałej profesjonalnej promocji”. „(...) stworzyliśmy Fundusz Literatury Polskiej, który działając w ramach Instytutu Adama Mickiewicza zajmie się promocją naszej kultury”. „Frankfurcka prezentacja stanie się istotnym, mam nadzieję, narzędziem promocji Polski (...)”. „Trudno wyobrazić sobie skuteczniejszą promocję kultury narodowej za granicą”.

Trudno, żeby nie preferował promocji ktoś, kto stał się wysokim urzędnikiem w wyniku naturalnego doboru partyjnego i promocji.

7 grudnia rozpoczyna się Kongres Kultury Polskiej. Nietrudno przewidzieć, że wśród wielu słów, które zostaną wypowiedziane, pierwsze miejsce zajmie słowo promocja.

Aleją gen. Władysława Sikorskiego płynie strumień pojazdów. Jest wśród nich, być może, samochód Instytutu Pamięci Narodowej, który to instytut z budżetu na 2001 r.

Polityka 50.2000 (2275) z dnia 09.12.2000; Perswazje i wycinki; s. 61
Reklama