Opowiadano mi o miasteczku. Kierowców witała na rogatkach tablica: „Jedź ostrożnie! Doktor i grabarz są na urlopie”... Łatwiej jeździć ostrożnie niż pisać. O postaciach z pierwszych stron gazet nie wypada. Albo stoją krzepko, albo leżą. Kopsać leżącego? Wstanie, to dopiero odda. Zresztą to nie ludzie zasłużyli ostatnio na maksimum uwagi, lecz używane przez nich rekwizyty. O czym najwięcej mówiono i pisano? O szabli Kmicica. Nie chcę się wtrącać do dyskusji autorytetów. Anglia słynie z tęgich aktorów. My – z wrażliwych i patriotycznych. Moje zakłopotanie dotyczy wyłącznie szabli. Może to nie była szabla Kmicica, proszę państwa, lecz Raptusiewicza? W „Zemście” Cześnik dobiera sobie odpowiednią zabawkę. Najpierw bierze do ręki panią barską. Wspomnienie Baru niezmiennie rozrzewnia:
Dobrze mi się wysłużyła.
Inna też to sprawa była.
Raptusiewicz odkłada panią barską. Sięga po demeszkę. Ogromnie z niej jest zadowolony:
Jak się wznosi, ledwie błyśnie –
Oddaj się Bogu, jak świśnie!
Po co mieszać do incydentu Sienkiewicza? Komediopisarz Fredro poręczniejszy. Raptusiewicz bardziej na miejscu. Żeby się naciął nie trzeba mu Zachęty.
Mamy już szablę. Kolej na następny rekwizyt, o którym głośno. Chodzi o strzelnicę. Posłowi SLD, który o niej mówił, nadmiernie dopisała wyobraźnia. Oskarżył UOP o to, że aranżował sytuacje mające wywołać wrażenie: oto na Legii, przy tarczy strzelniczej następowało zbratanie Vipów z elementem. Mechanizm podpuchy przywołuje w pamięci wiersz Tuwima – „Strzelnica”; parafrazę piosenki z niemieckiego kabaretu. Pozwolę sobie sparafrazować parafrazę:
Bardzo proszę! Bardzo proszę!
By na strzelnicę Sojusz poszedł.