Archiwum Polityki

Koncert w szalecie

„Gwiazdozbiór”, TVP 2

Oceniając dwugodzinny koncert galowy pierwszego festiwalu estradowego w 2000 r. jedno można stwierdzić: scenę Sali Kongresowej zamieniono w publiczną toaletę. Pełno w niej obscenicznych napisów, żarty tylko od czasu do czasu wznosiły się na poziom powyżej pępka, a publiczność biła gorące brawa, gdy z estrady słyszała ordynarne dowcipy.

Cieszył się zapewne Wojciech Młynarski, że swą zjadliwą i mądrą piosenkę zaśpiewał jako pierwszy. Mógł bowiem przynajmniej udawać, że pozostałych scenek i żarcików nie słyszał. A w tych scenkach artysta nagrodzonego kabaretu rozbawiał publikę wykrzykując, że „kondor nasrał mu na twarz”, dwaj wybitni aktorzy (Wiktor Zborowski i Marian Opania) opowiadali o panu Zajobie, czyli Zagłobie, oraz rozmiarach swoich organów, Jan Pietrzak dowcipkował na temat robót drogowych z ciemnoskórymi panienkami, clownadę nazwaną ruch sceniczny (powinno zaś być: obsceniczny) wykonała para laureatów z Ukrainy. W części muzycznej gali śpiewali artyści, którzy dawno temu utracili głos. Tu jedynym jasnym akcentem była Maryla Rodowicz. Winna ona jednak opamiętać się i nie występować w koncertach szmirusów.

Na tym śmietniku kawalarzy, ku mojemu zdumieniu, zgodziła się też wystąpić pani Irena Kwiatkowska. Ta wybitna artystka zadeklamowała słynny wiersz Konstantego I. Gałczyńskiego „Żona Wacia”. Przez kilka minut ze sceny powiało wielką sztuką.

Zdanie doskonale podsumowujące dzisiejszy stan polskiej estrady wyśpiewali członkowie kabaretu Koń Polski: „Kiedyś byłem panem, teraz jestem chamem”.

Piotr Adamczewski

Polityka 10.2000 (2235) z dnia 04.03.2000; Tele Wizje; s. 94
Reklama