Dzieci głuchoniewidome żyją w jednolitej smudze trwania. Bez czasu, bez przeszłości, bez przyszłości. Niektóre udaje się stamtąd wydostać.
Matka 5-letniej Ani przykrywa jej kojec tekturą, ściany kojca są ze sznurka. To nie tłumaczy struktury ścian, z którymi mamy zwykle do czynienia, więc ojciec Ani zasłania je także tekturą. Dziecko jest w tekturowym pudle. Obok stoi większe pudło. Kiedy po tygodniach, może miesiącach, mała nauczy się, że jest zamknięta w przestrzeni kojca, że w nim jest, posadzi się ją do większego, żeby pojęła z kolei, że istnieją pomieszczenia mniejsze i większe, a ona może w nich przebywać.
Polityka
8.2000
(2233) z dnia 19.02.2000;
Społeczeństwo;
s. 70