Archiwum Polityki

Zwis myśli

Gdyby ludzie nie wzdychali, świat by się udusił – powiada poeta. Jak więc nie westchnąć, ot tak na wszelki wypadek? Całą prasę obiegła wiadomość, że na „Wesele” w Narodowym wybrał się prof. Buzek. Od dawna wiadomo – gdy premier chodzi na premiery, to znaczy, że mamy do czynienia z końcówką. Za śp. kabaretów powiadano – poznać program po premierze, premiera po programie. Prof. Buzka to nie dotyczy. Od programu jest sufler. On zaś sam – udał się (przepraszam, tak się mówi) motywowany nie tylko ciekawością, ale względami rodzinnymi. Zasiadł w fotelu obok córeczki, aktorki. Rozumując humanitarnie, że lepiej oglądać ją na widowni niż na scenie.

O „Weselu” w wersji Jerzego Grzegorzewskiego pisze dla państwa Jacek Sieradzki. Mnie zainteresowała inna kwestia. Wiele kwestii właściwie. Jak na nie reagował prof. B., o czym wtedy myślał. Usłyszał na przykład – „Pan się boją we wsi ruchu...” No i co dalej? Przypomniał mu się Lepper, użytkownik brylantyny, świetnie komponującej się z głową. Pewnie już wkrótce senatorską. Albo taki cytacik, wredny i aluzyjny: „Ciewy ciewy z kiepskim rządem...” Jaka to jednak przykrość dla profesora usłyszeć ze sceny, że rząd kiepski, a nie łebski, Wąsaczem silny, Handkem rozmodlony, o trust mózgów sekretarzy premiera wsparty. „Bałamuctwa w wielkim stylu”... O czym to jest? Czyżby Wyspiański, wicewieszcz przewidział rozmach reform? Nie, to nie może być o tym. Jaki „wielki styl”? To raczej ledwo oheblowane stylisko. „Myśl moja na skrzydłach zwisła...” Komuchy, jakie były, takie były, lecz jedno wiedziały: należy ciąć po skrzydłach. Dobrotliwość przeciążonego obowiązkami Mariana K.

Polityka 7.2000 (2232) z dnia 12.02.2000; Groński; s. 93
Reklama