Większość polskich statków pływa pod obcymi banderami. Niektóre – od niedawna – pod rosyjską. Powód jest oczywisty. Chodzi o pieniądze. Bez zmiany flagi armatorskie firmy poszłyby na dno.
Jako pierwszy w sierpniu 1999 r. w rejonie Magadanu rosyjską banderę wciągnął na maszt trawler „Otol” z przedsiębiorstwa połowów dalekomorskich Odra w Świnoujściu. – To duże przeżycie, raczej przykre – opisuje Tadeusz Krajniak, dyrektor generalny firmy. – Na pokładzie robi się zbiórkę załogi. Pada komenda: banderę zdjąć, banderę podnieść. Włącza się syrenę. Krótki toast i wszyscy się rozchodzą.
„Otol” został oddany przedsiębiorstwu połowowemu z Magadanu w czarter-leasing.
Polityka
5.2000
(2230) z dnia 29.01.2000;
Gospodarka;
s. 64