Archiwum Polityki

Panopticum 2000

Czego to ludzie nie gadają... Słyszałem, że o północy nad dachem domku, w którym mieszka znany poseł ZChN, przeleciała czarownica na miotle. Poseł dojrzał ją bystrym okiem, przeżegnał się i westchnął z ulgą:
– Łaska boska, że to tylko czarownica, nie feministka.

Opowiadano mi także o dylemacie moralnym. Stanął przed nim zasłużony działacz gospodarczy. Zadano mu pytanie, bo rządzeni są coraz bezczelniejsi:
– Jak pan sądzi, czy polityk powinien płacić podatek od łapówek?
– Jeśli jest człowiekiem uczciwym, to bezwzględnie tak – odparł po chwili bolesnego namysłu.

Za granicą nie mniej ciekawie. Na drzwiach przybytku o charakterze konfesyjnym pojawiła się kartka: Jutro o siedemnastej zapraszamy na medytacje – Potop i jego konsekwencje. Jeden z członków religijnej wspólnoty wysłał faks. – Niestety – usprawiedliwiał się – nie mogę uczestniczyć w medytacjach w podanym terminie. Ale niezwłocznie przekażę sto dolarów na ofiary Potopu.

Czy to nie są okazy nadające się w sam raz do panopticum? W przekazanych przez Tomasza Niewodniczańskiego do Muzeum Literatury nieznanych utworach Tuwima znalazł się monolog z 1922 r. Mowa w nim o panopticum właśnie. Ściślej o co szacowniejszych eksponatach: „Oto jest owo słynne mydło do zamydlenia oczu wyborcom, a to jest także mydło, ale inne, a mianowicie to, bez którego się włazi... A to są różowe okulary, przez które mimo skakane ceny mamy spoglądać z uśmiechem w przyszłość... A teraz niebywały, sensacyjny egzemplarz – kość niezgody między partiami, tak zwana psiakość...” Wiele lat dzieli teatrzyk Qui Pro Quo, w którym wykonywano ów monolog, od naszego Qui Pro Quo, czyli gabinetu Buzka.

Polityka 3.2000 (2228) z dnia 15.01.2000; Groński; s. 77
Reklama