Archiwum Polityki

Z innego świata

Był obecny na łamach „Polityki” przez trzydzieści lat. Najpierw bardzo długo przekonywał, iż „Muzyka łagodzi obyczaje”, po stanie wojennym dodawał otuchy cyklem „Uszy do góry!”, potem nawoływał „Artyści wszystkich krajów, łączcie się!”, a od pewnego czasu spoglądał na ludzkość „Okiem sępa” (w pierwotnej wersji – „Z posępnego notatnika”).

Najpierw dzwonił do redakcji, powiadamiając, że przygotowuje kolejny artykuł: zwykle streszczał jego zawartość, mówiąc, co będzie na początku, co w środku, a czego dotyczy zakończenie. Po kilku dniach redakcyjny kierowca jechał odebrać gotowy materiał. Kiedy artykuł ukazywał się w numerze, Waldorff dzwonił po raz trzeci, piekląc się, jeżeli w tekście dokonana została choćby najdrobniejsza zmiana. Przywiązywał ogromną wagę do każdego słowa, dobierał je długo i starannie, nieraz już na gotowym niezwykle starannym maszynopisie – pisał na maszynie, której czcionkę rozpoznać można było z daleka – nanosił odręczne poprawki.

Język Jerzego Waldorffa to jest temat na studium dla doktoranta polonistyki. Jestem pewien, że kiedyś taka praca powstanie. Pisał barwnie, ze swadą, z poczuciem humoru, stosując gustowne archaizmy, owe piękne relikty zapomnianego języka sarmackiej staropolszczyzny. W jego ustach i pod jego piórem brzmiały one naturalnie. Chronił się w tym języku przed pospolitością naszych czasów, dawał do zrozumienia, iż on jest z innego świata.

Był człowiekiem przedwojennym, demonstrował z upodobaniem niedzisiejszy styl bycia, nie żył jednak ani przez chwilę poza współczesnością. Mówiąc niemodnym dziś językiem, demonstrował postawę obywatelską, w dawnym republikańskim znaczeniu słowa – to znaczy poczuwał się do odpowiedzialności za losy ogółu. Wszyscy wiemy o Jego zasługach dla ratowania Powązek, o zakopiańskiej Atmie Karola Szymanowskiego czy pomniku wystawionym marszałkowi Piłsudskiemu przed Belwederem. Ale Waldorffowi ogromnie dużo zawdzięcza również Polska wojewódzka i powiatowa. Przez lata walczył dzielnie o zabytki, szkoły muzyczne, zagrożone instytucje kultury. Kiedy był młodszy, patronował lokalnym imprezom muzycznym, wspierał młode talenty, będąc nie tylko krytykiem muzycznym, ale jednocześnie mecenasem.

Polityka 2.2000 (2227) z dnia 08.01.2000; Społeczeństwo; s. 68
Reklama