Archiwum Polityki

Ułani lustrują, strzelcy maszerują

Nie uważasz – spytała pyskata znajoma, że gdyby zawiesić na kuli ziemskiej kartkę – 2000, kosmici mogliby pomyśleć, że to jest cena? Takie problemy mają przemądrzalcy. Mnie towarzyszy przeświadczenie, że początek roku witamy w ślepej uliczce. Uliczka nosi dumną nazwę – Lustracja. Dojście do niej gwarantuje rzecznik interesu publicznego. Niczym anioł na oleodrukach opiekuńczy jest, elokwentny. Udzielił wywiadu Agnieszce Kublik i Monice Olejnik. Przyznaję, łzy zmoczyły egzemplarz „Wyborczej”, gdy czytałem, jak szykanowano wybitnego państwowca. Chociaż zamiast Józefa Stalina chwalił Józefa Piłsudskiego – nie awansował w Ludowej. A przecież władza ma psi obowiązek adorowania i dopieszczania swoich wrogów. Inna rzecz: może niedoinformowana władza nie wiedziała, że sędzia N. jej urąga? Czynił to na ogół w kapciach, w zaciszu domowym bądź na spacerze. Jak Lucuś, bohater opowiadania Mrożka, który pisał na śniegu: „Generał Franco wam pokaże!” W godzinach pracy dzisiejszy rzecznik wykonywał to, co do niego należało: „Gdybym orzekał w sprawach politycznych, to ochraniałbym państwo – powiada. – A ja w tych sprawach nie występowałem”. Pewnie się mylę, lecz w systemie określonym mianem totalitaryzmu manko w kiosku bywało nieraz sprawą polityczną. Jako zabór mienia państwowego. A jaki był mały kodeks karny? A wyroki w aferze mięsnej? A dewizówka? Podziwiam machiavelizm sędziego; orzekał, ale nie ochraniał państwa nazywającego się PRL. Tylko je osłabiał. No i co? Runęło.

Jeszcze bardziej podziwiam cierpliwość rzecznika. Dopiero po marcowej odnowie doczekał się biurka w Ministerstwie Sprawiedliwości. Kolega dyrektor departamentu za niego poręczył.

Polityka 2.2000 (2227) z dnia 08.01.2000; Groński; s. 71
Reklama