Korzystając z gościnnych łamów „Polityki” chciałbym zaprosić Szanownego Pana Ludwika Stommę na wycieczkę. Na mój koszt. Obiecuję: nie wyda Pan złamanego grosza. Muszę jednak uprzedzić: koniec z wygodnymi fotelami. Nie ma mowy ani o fruits de mer, ani tym bardziej o szklaneczce czerwonego Cote du Rhone. Zapewniam noclegi w piwnicach zrujnowanych domów i wikt: konserwy, które będziemy obaj musieli dźwigać na plecach przedzierając się przez góry. Propozycja z pozoru może niezbyt kusząca, za to moc wrażeń zapewniona.
Polityka
15.2000
(2240) z dnia 08.04.2000;
Listy;
s. 99