Archiwum Polityki

Po łapach

Język długo zachowuje pamięć stosunków i obyczajów, które wyszły z użycia. W szkole już od dawna nie wolno bić dzieci, nawet w rodzinie zdarza się to nieczęsto, a tymczasem w języku pozostało: „dać po łapach” czy „dostać po uszach” i najczęściej używamy tych wyrażeń w metaforycznym sensie.

Przypominam sobie, jak przed paru laty dostałem po łapach (czy po uszach) za to, że w trakcie telewizyjnej debaty w Niemczech użyłem wyrażenia okupacja, odnosząc je do rozbiorów i całego polskiego dziewiętnastego wieku. Uczestniczący w debacie rosyjski politolog natychmiast mnie poprawił wskazując, niestety słusznie, że to polski parlament prosił rządy Rosji i Prus (Austrii potem), żeby przejęły administrację nad krajem, który nie chce dłużej sam się rządzić. Pod rozbiorową uchwałą widnieją podpisy, wśród których są nazwiska prawie wszystkich polskich rodów, które liczyły się w historii. Opowiadanie o tym, że uchwała była przyjęta pod presją jest oczywiście naciągane. Presja jest zawsze, a kto jej ulega, ten daje świadectwo swego stanu ducha. Gdyby nie uchwalono rozbiorów, posłów by nie rozstrzelano. Tak więc nie jest poprawnym mówić o naszym wieku dziewiętnastym jako o czasie okupacji. Jeśli natomiast w trakcie tego wieku potomkowie sygnatariuszy rozbiorowej uchwały sejmu zmienili zdanie i chcieli z powrotem Polski suwerennej, to zderzyli się już z innym dogmatem o nienaruszalności terytorium i integralności państwa rosyjskiego, pruskiego czy austriackiego. Z tym dogmatem żyjemy do dzisiaj i nie dziwimy się wcale, że zastosowano go także do usprawiedliwienia wojny przeciw secesjonistom w Stanach.

Wspominam te lekcje z historii nie po to, żeby dołączyć do polityków, którzy dzisiaj straszą, że nie będzie możliwości wyj-ścia ze zjednoczonej Europy.

Polityka 15.2000 (2240) z dnia 08.04.2000; Zanussi; s. 105
Reklama