Nasilenie przestępczości na wsi jest ponad dwukrotnie wyższe niż w miastach, 50 proc. ogółu zgłoszonych przestępstw pozostaje niewykrytych. Średnia długość pobytu w polskich zakładach karnych wynosi 9 miesięcy (w Bułgarii i Portugalii jest on trzy razy dłuższy), w Polsce zwalnia się przedterminowo 40 proc. skazanych (we Francji, Hiszpanii, Bułgarii – 15 proc.), kara bezwzględnego pozbawienia wolności stanowiła w 2000 r. tylko 14 proc. przypadków skazań, a przestępczość w porównaniu z latami osiemdziesiątymi wzrosła dwukrotnie – taki jest zarys naszej polskiej mapy przestępczości. Przynosi go trzeci (pierwszy opracowano w 1999 r., drugi w 2001) „Atlas przestępczości w Polsce”, sporządzony przez pracowników Instytutu Wymiaru Sprawiedliwości. Ten ponury obraz uzupełniają inne wielkości, równie alarmujące: rośnie wśród przestępców odsetek kobiet (w latach 90. dwa i pół raza), zawsze traktowanych jako ostoja życia rodzinnego i tradycyjnych wartości.
Zagrożenie korupcją jest w Warszawie wyższe niż w Pradze czy Budapeszcie, identyczne natomiast jak w Moskwie, Kijowie, Sofii. Najuboższy kraj UE, Portugalia, ma czterokrotnie niższy wskaźnik korupcji. W latach 1990–2000 ilość spraw o przestępstwa przeciwko dokumentom zwiększyła się czternastokrotnie, a przestępstw przeciwko wymiarowi sprawiedliwości – trzykrotnie. Tylko co dziesiąty więzień pracuje, a kary odbywane na wolności załamują się w praktyce wobec przeciążenia kuratorów (średnio 400 podopiecznych na jednego). Zakłady karne są przepełnione (ponad 20 tys. osób), a na przyjęcie do nich czekają dalsze dziesiątki tysięcy ukaranych.
Każdy „Atlas” budził w przeszłości gorące dyskusje i spory o kształt polityki represyjnej.