Produkcja międzynarodowa, ale film reprezentuje oficjalnie kinematografię nepalską, i jako dzieło z tego himalajskiego kraju uzyskał w tym roku nominację do Oscara. Reżyserem jest jednak Francuz Eric Valli, podróżnik, pisarz i fotograf, współpracujący z „National Geografic”, który od kilkunastu lat mieszka w Nepalu, gdzie się już zadomowił. Co widać w jego debiutanckim filmie, będącym poetyckim, ale równocześnie realistycznym portretem pewnej wioski położonej pięć tysięcy metrów nad poziomem morza, której jedynym bogactwem naturalnym – zapewniającym jej przetrwanie – jest sól. Trzeba ją jednak przetransportować w doliny Nepalu i tam zamienić na ziarno. Od wielu pokoleń raz do roku wyrusza karawana jaków, która musi przeprawić się przez Himalaje, pokonując szczyty tak, by nie narazić się demonom. Wyprawa po ziarno staje się rytuałem nadającym sens egzystencji małej społeczności. Prowadzący karawanę jest zatem najważniejszą osobą we wsi, przywódcą grupy (w filmie gra go zresztą autentyczny przewodnik, naprawdę świetny aktor). Kiedy przywódca starzeje się, jego miejsce pragnie zająć ambitny młodzieniec. Mistrz nie zamierza jednak ustąpić, w rezultacie w góry wyruszają dwie konkurencyjne karawany. Filmowy zapis tego wyścigu zmieni się wkrótce w opowieść o wędrówce, będącej sensem życia, ale także o odwiecznej rywalizacji mistrza i ucznia, starości z młodością. Największym walorem „Himalaya” są rzecz jasna zdjęcia, może nawet za piękne, czasem przypominające „widokówy” z geograficznych magazynów. Niemniej karawana jaków brnących przez śniegi to jest widok niesamowity i niech się schowają banalne wielbłądy na piaskach Sahary. (zp)
[dla koneserów]
[dla najbardziej wytrwałych]
[dla mało wymagających]