Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Archiwum Polityki

Komnata prałata

Prałat Henryk Jankowski objawia ostatnio nowe upodobania. Po bursztynowej monstrancji kolosie (174 cm wysokości, ponad 30 kg wagi) kościół św. Brygidy ma się wzbogacić o, określany z góry jako „bursztynowe dzieło wszech czasów”, ołtarz o powierzchni blisko 100 m kw. Płaszczyzny dekoracyjne największego znanego dotąd dzieła z „bałtyckiego złota” – zaginionej Bursztynowej Komnaty – zajmowały powierzchnię 86 m.

A zaczęło się tak. Przy obiedzie w znanej gdańskiej restauracji Kubickiego dwaj bursztynnicy Wiesław Gierałtowski i Mariusz Drapikowski (twórca monstrancji) zaproponowali prałatowi wykonanie dla jego świątyni małej kapliczki cechowej. – Wyobrażaliśmy sobie bursztynowe tabernaculum, może jeszcze świeczniki i jakieś inne detale – wyznaje Gierałtowski. – Ksiądz prałat nas przebił, rozszerzył pomysł, co zresztą nam się spodobało.

Bursztynnicy mają powody, by fundować dziękczynne wota. Ich branża przeżywa boom. Z wydobycia, obróbki i handlu ozdobami ze skamieniałej żywicy żyje dziś na Wybrzeżu więcej rodzin aniżeli z rybołówstwa dalekomorskiego i bałtyckiego razem wziętych, więcej niż żyło z pracy w Stoczni Gdańskiej w dobie jej największego rozkwitu.

Szacuje się, że w ciągu ostatniego dziesięciolecia zatrudnienie przy obróbce bursztynu wzrosło dwunastokrotnie. Teresa i Jacek Leśniakowie zaczynali trzynaście lat temu we dwójkę jako firma rodzinna, obecnie mają około setki pracowników. Marian Dejcz w 1984 r. zatrudniał 3 osoby, obecnie 50. Oprócz tego współpracuje z pięćdziesięcioma małymi firmami. Takich warsztacików jedno- czy dwuosobowych działa dziś całe mnóstwo – 2500, a może nawet trzy tysiące.

Po 1989 r., uwolnieni od monopolu państwowych central handlu zagranicznego, polscy bursztynnicy słali za granicę najróżniejsze dziwa. Dla Japonii i Chin wykonywali jantarowe stempelki z grawerowanym podpisem właściciela. Podobno wyparły one używane w tych krajach wcześniej pieczątki z kości słoniowej. Daleki Wschód traktuje bursztyn nie tylko jako ozdobę, ale także jako kamień magiczny, przynoszący szczęście. W Japonii prawdziwą furorę zrobiły krótkie naszyjniki z małych bursztynowych kuleczek. Do Turcji i krajów arabskich sprzedawali mahometańskie różańce, w których bursztyn musi być nieskazitelny, czysty jak czyste są intencje modlącego.

Polityka 45.2000 (2270) z dnia 04.11.2000; Społeczeństwo; s. 81
Reklama