Ekipa filmowa rozstawiła kamery w 7 Batalionie 25 Brygady Kawalerii Powietrznej w Tomaszowie Maz. – Zgodziliśmy się, bo nie mamy nic do ukrycia – mówi ppłk Tadeusz Buk, zastępca dowódcy 25 Brygady. – Film jest prawdziwy, pokazuje, że life is brutal. Przecież nikt nie obiecywał, że w wojsku będzie lekko, łatwo i przyjemnie.
W wojsku nie jest lekko, bo mówiąc językiem kawalerzystów: „z gówna bicza nie ukręcisz”. Na wojsko budżet przeznaczy w tym roku 2,07 proc. PKB, co oznacza, że w przeliczeniu na mieszkańca wydatki sięgną ok. 90 dolarów. W Wlk. Brytanii wynoszą prawie 570 dolarów, w Niemczech ponad 400, w Rosji 320, a w Czechach 125 dolarów. W skład 25 Brygady wchodzi m.in. kompania szturmowa 7 Batalionu Kawalerii Powietrznej, która jako jedna z 16 jednostek polskich sił zbrojnych ma w pierwszym rzucie osiągnąć pełną gotowość do działania w ramach NATO. Jeden z oficerów (zastrzegający anonimowość) stwierdza z zakłopotaniem: – Nie jesteśmy nawet gotowi do odwrotu na z góry upatrzone pozycje. Mamy wystarczającą liczbę śmigłowców, ale za mało odpowiednio wyszkolonych pilotów. Znajdziemy pilotów, ale śmigłowce i tak nie polecą, bo brakuje do nich części zamiennych.
Jak skroić armię?
Żołnierze z październikowego naboru (bohaterowie serialu „Kawaleria powietrzna”) pod koniec lutego przystąpili do ćwiczeń ze spadochronami. Jako kandydatom na komandosów przysługuje im 5 skoków rocznie (czyli przez cały okres służby). Drugiego dnia skoków nie było, bo zepsuł się samolot szkoleniowy, sędziwy dwupłatowiec (na szczęście na ziemi). Cały szwadron przepychał go do hangaru. – Jak to pokażemy, znów powiedzą, że to wyreżyserowana scena – martwił się Wojciech Maciejewski, współreżyser filmu.