Właśnie mija rok od wejścia Polski do NATO. Kończy się okres ochronny, sojusznicy będą domagać się wypełniania zobowiązań. Polska armia miała przecież być jak piękna panna na wydaniu – powabna, młoda, energiczna i zdrowa. Miała się zmienić, przystosować. Tymczasem siły zbrojne RP cierpią na stare dolegliwości. Zmiany postępują wolniutko, w tempie na spocznij. Wymagany byłby krok marszowy, ale specjaliści są zgodni – to grozi zadyszką. Reforma armii będzie trwać do 2012 r. Odległy termin usypia czujność. Zamiast o reformach generalicja dyskutuje o filmie „Kawaleria powietrzna”. Czy emitowany w II programie TVP serial dokumentalny pokazuje prawdziwy obraz rzeczywistości? Czy to prawda, że kaprale pastwią się nad poborowymi, przeklinają, wrzeszczą, a oficerowie na to przyzwalają? Czy faktycznie – jak wynika z filmu – cykl szkolenia szeregowców jest tak mało skomplikowany, wręcz prymitywny? Opinie są różne, toczy się spór, który w gruncie rzeczy jest kłótnią o stan polskiej armii. Jaka jest, jacy są jej dowódcy, jej kaprale i ludzie od czarnej roboty – wojacy z naboru?
Ekipa filmowa rozstawiła kamery w 7 Batalionie 25 Brygady Kawalerii Powietrznej w Tomaszowie Maz. – Zgodziliśmy się, bo nie mamy nic do ukrycia – mówi ppłk Tadeusz Buk, zastępca dowódcy 25 Brygady. – Film jest prawdziwy, pokazuje, że life is brutal. Przecież nikt nie obiecywał, że w wojsku będzie lekko, łatwo i przyjemnie.
W wojsku nie jest lekko, bo mówiąc językiem kawalerzystów: „z gówna bicza nie ukręcisz”. Na wojsko budżet przeznaczy w tym roku 2,07 proc.
Polityka
11.2000
(2236) z dnia 11.03.2000;
Raport;
s. 3