Czeskie inwestycje na Zaolziu budziły protesty Polaków już dziesięć lat temu. Zgodnym głosem protestowali wówczas mieszkańcy Cieszyna i Ustronia, pensjonariusze z beskidzkich uzdrowisk, ekolodzy i narodowcy. Demonstracje okazały się skuteczne – do budowy koksowni w przygranicznej Stonawie nie doszło.
W maju ub.r. Śląsk Cieszyński obiegła nowa wiadomość. Czeska spółka Slazska Energetika chce wybudować w Stonawie i Trzyńcu dwie elektrociepłownie o mocy 110 megawatów każda. Kolejne dwie, o znacznie większej mocy, powstaną w Karwinie. Inwestorem tych ostatnich będzie spółka czesko-francuska. Republika Czeska nie ratyfikowała jeszcze europejskiej konwencji z Espoo, która ustaliła rygorystyczne zasady postępowania w przypadku przedsięwzięć o zasięgu transgranicznym. Ratyfikowała ją już Polska.
Informacja o trzynieckiej inwestycji już 26 lutego 1999 r. dotarła na biurko polskiego ministra środowiska. Resztę dokumentacji, nadal jednak niepełnej, Czesi dosłali dopiero we wrześniu. Z pism Slazskiej Energetiki wynika, że opalana węglem nowa elektrociepłownia w Trzyńcu będzie spełniała wszystkie europejskie normy ekologiczne.
– Elektrociepłownia to nie park narodowy – przyznaje Edward Putniorz, rzecznik Energetiki. – Wydaliśmy już jednak na ochronę środowiska 4 mld koron (400 mln złotych – przyp. aut.). To zbyt dużo, by się nagle wycofać. Rzecznik zapewnia, że nowe inwestycje to dla czeskiego i polskiego Śląska prawdziwe dobrodziejstwo. Elektrociepłownie zastąpią stare, archaiczne trucicielki. – Dla nas to tysiące miejsc pracy i szansa odbicia się od dna, a dla was więcej dobrego powietrza – dodaje Putniorz.
Argumenty Slazskiej Energetiki okazały się jednak sprzeczne z opracowaniami ekspertów polskiej Koalicji Czyste Beskidy, w skład której weszło kilkanaście organizacji ekologicznych i pozarządowych oraz beskidzkie samorządy.