Archiwum Polityki

Psy i nosy

Archeolodzy trafili w Małopolsce na ślady tajemniczego ludu, który mieszkał w sąsiedztwie starożytnych Celtów. Czy byli to obywatele Imperium Rzymskiego, którzy wybrali życie na naszych terenach?

Ekipa archeologów z Uniwersytetu Warszawskiego, która od kilku lat rozkopuje w Pełczyskach koło Wiślicy osadę Celtów i cmentarzysko Germanów, wpadła na trop ich tajemniczych sąsiadów, którzy żyli dosłownie za miedzą. To dziwne, bo Celtowie wszystkich swoich sąsiadów wyrzynali albo byli przez nich wyrzynani. Zdumiewa jednak coś jeszcze: członkowie tajemniczego ludu, którzy najpierw mieszkali na skraju osad Celtów, a potem, po ich zniknięciu – na skraju osad Germanów, antropologicznie zdecydowanie różnili się od obu tych nacji. Z badań czaszek, które wydobyto z grobów, wynika, że mieli śniadą cerę i mogli równie dobrze pochodzić z północnej Afryki jak i z tureckiej Azji czy Hiszpanii. Jeden z archeologów, gdy ujrzał zrekonstruowaną twarz kobiety z cmentarzyska w Pełczyskach, nie mógł ukryć zdumienia: Co 2 tys. lat temu robili tu Kreteńczycy?

Celtyckie rzezimieszki

Tajemnicza ludność z basenu Morza Śródziemnego nie pojawiłaby się w okolicach Pełczysk, gdyby nie Celtowie. To właśnie oni osiedlili się na żyznych terenach lessowych i przetarli szlaki swoim następcom. Ich pierwsza migracja na tereny południowo-wschodniej Polski mogła mieć miejsce już na przełomie V i IV w. p.n.e. Według legendy Ambigatus, celtycki król Biturygów, rozkazał dwóm gromadom Celtów wywędrować z galijskiej ojczyzny, by zapobiec przeludnieniu. Skierowali się oni na południe i wschód. Jedni doszli do Italii, a drudzy do Lasu Hercyńskiego, czyli m.in. na tereny dzisiejszych Czech i Sudetów. Zanim jednak Celtowie doszli nad górną Wisłę, zasłynęli w Europie jako bitne dzikusy.

Najpierw o ich wojowniczości przekonali się mieszkańcy starożytnej Italii. Celtowie spalili antyczną Weronę, Mediolan i Bolonię, a na ich miejscach zbudowali własne osady. Potem mieszkańcy Wiecznego Miasta tylko kapitolińskim gęsiom mogli zawdzięczać, że nie poszli na galery.

Polityka 44.2005 (2528) z dnia 05.11.2005; Nauka; s. 80
Reklama