Archiwum Polityki

Włochy: raj w Dolomitach

Włoskie Dolomity to po Austrii druga mekka polskich narciarzy. Praktycznie nie ma tam porządnych narciarsko lodowców, ale są piękne charakterystyczne, żółtobrązowe skały i jest cieplej niż w kapryśnych pogodowo Alpach Austriackich. Skupimy się na Dolomitach właśnie, choć zachodnia część północnych Włoch też jest narciarsko ciekawa, ale leży już znacznie dalej.

W Dolomity warto się wybrać zwłaszcza w lutym–marcu, kiedy słońce mocno już przygrzewa nie tylko na południowych stokach, a czas sezonowych śnieżyc i zamieci już z reguły minął. Sezon zaczyna się w pierwszej dekadzie grudnia i trwa do około połowy kwietnia.

We wschodnie Dolomity najlepiej jechać trasą przez Brno, Wiedeń, Graz, Klagenfurt, a w zachodnie – przez Wiedeń, Linz, Innsbruck i przełęcz Brenner. Przedstawiamy kilka ciekawych z różnych względów ośrodków narciarskich, mając świadomość, że wiele innych im nie ustępuje.

Cortina d’Ampezzo.

Legendarny włoski kurort leżący w najbardziej majestatycznej części Dolomitów. Targowisko próżności, gdzie można spotkać koronowane głowy i tabuny chcącej się pokazać bogatej młodzieży. Jeśli nie planuje się pójścia spać zaraz po zjeździe ze stoku, trzeba zabrać najlepsze ciuchy, bo kluby i dyskoteki w olimpijskiej Cortinie stawiają najwyższe wymagania. Główne stoki leżą na zboczach Tofany (3243 m), która grała w jednym z filmów z Jamesem Bondem. Ale najtrudniejszy zjazd dla prawdziwych wyznawców adrenaliny to Forcella Staunies – San Forca. Ta trasa bije rekordy: 1,9 km długości przy różnicy wzniesień 733 m. Tam się już walczy o życie. Poza tym Cortina to w sumie sześć miniregionów narciarskich o różnym stopniu trudności.

Polityka 44.2005 (2528) z dnia 05.11.2005; Przewodnik; s. 110
Reklama