Kto powinien pójść do kina na „Nieustraszonych braci Grimm”?
Jest to film dla dzieci od 9 lat do 100 lat. Zresztą wiek w ogóle nie jest ważny. „Nieustraszeni bracia Grimm” są dla tych, którzy chcą być w kinie zadziwieni i chcą się śmiać. Dobry film jest jak smaczny obiad – trochę sushi, trochę taco. Zmiksowaliśmy to wszystko.
Ponoć miał pan poważny zatarg z producentami filmu braćmi Weinstein w kwestii wyglądu nosa aktora Matta Damona.
Moim zdaniem Matt jako starszy z braci musiał się często bić w obronie swojego młodszego brata i dlatego powinien mieć w filmie złamany nos. Z powodu tego nosa doszło do wielkiej kłótni i to w przeddzień rozpoczęcia zdjęć. Powiedziałem, że nie zrobię tego filmu.
A jednak pan zrobił.
Przyszedł do mnie Matt Damon, obiecał, że podmaluje sobie trochę nos i jakoś to będzie. Bardzo mu na tym filmie zależało, więc w końcu powiedziałem: Chrzanię ten nos, robimy film.
Jak wygląda praca na planie filmowym reżysera, który ma za sobą doświadczenie Monty Pythona? Jest luz czy panuje dyscyplina?
Żartujemy i wygłupiamy się, ile wlezie. Praca przy filmie ma być przyjemną zabawą. Czym na planie zabawniej, tym łatwiej pracuje się z aktorami.
Czym dla pana dzisiaj jest Monty Python?
Przede wszystkim to pieniądze. Hahaha! Ciągle nasze filmy są gdzieś pokazywane i bardzo dobrze, bo dzięki tantiemom mam na czynsz i inne wydatki.
Był pan jedynym Amerykaninem wśród Anglików. Jak wyglądała wasza praca nad kolejnymi odcinkami?
Bardzo zwyczajnie. Ktoś pisał skecz, ktoś inny coś dodał lub zmienił i gotowe. Michael Palin był tym, który cementował całą ekipę.