Archiwum Polityki

Film jak smaczny obiad

Rozmowa z Terrym Gilliamem

Kto powinien pójść do kina na „Nieustraszonych braci Grimm”?

Jest to film dla dzieci od 9 lat do 100 lat. Zresztą wiek w ogóle nie jest ważny. „Nieustraszeni bracia Grimm” są dla tych, którzy chcą być w kinie zadziwieni i chcą się śmiać. Dobry film jest jak smaczny obiad – trochę sushi, trochę taco. Zmiksowaliśmy to wszystko.

Ponoć miał pan poważny zatarg z producentami filmu braćmi Weinstein w kwestii wyglądu nosa aktora Matta Damona.

Moim zdaniem Matt jako starszy z braci musiał się często bić w obronie swojego młodszego brata i dlatego powinien mieć w filmie złamany nos. Z powodu tego nosa doszło do wielkiej kłótni i to w przeddzień rozpoczęcia zdjęć. Powiedziałem, że nie zrobię tego filmu.

A jednak pan zrobił.

Przyszedł do mnie Matt Damon, obiecał, że podmaluje sobie trochę nos i jakoś to będzie. Bardzo mu na tym filmie zależało, więc w końcu powiedziałem: Chrzanię ten nos, robimy film.

Jak wygląda praca na planie filmowym reżysera, który ma za sobą doświadczenie Monty Pythona? Jest luz czy panuje dyscyplina?

Żartujemy i wygłupiamy się, ile wlezie. Praca przy filmie ma być przyjemną zabawą. Czym na planie zabawniej, tym łatwiej pracuje się z aktorami.

Czym dla pana dzisiaj jest Monty Python?

Przede wszystkim to pieniądze. Hahaha! Ciągle nasze filmy są gdzieś pokazywane i bardzo dobrze, bo dzięki tantiemom mam na czynsz i inne wydatki.

Był pan jedynym Amerykaninem wśród Anglików. Jak wyglądała wasza praca nad kolejnymi odcinkami?

Bardzo zwyczajnie. Ktoś pisał skecz, ktoś inny coś dodał lub zmienił i gotowe. Michael Palin był tym, który cementował całą ekipę.

Polityka 45.2005 (2529) z dnia 12.11.2005; Kultura; s. 66
Reklama