Archiwum Polityki

Historia przemocy

Kanadyjski reżyser filmowy David Cronenberg uchodzi za jednego z nielicznych autorów kina światowego, drążących od lat stale te same tematy. Powiedzieć, że interesuje go fenomen egzystencji z góry zaprogramowanej, to banał. Dla Cronenberga – ateisty żywo interesującego się eksperymentami naukowymi – to genetyka (i jej wpływ na psychologię) stanowi istotne pole filmowej eksploatacji. Poczynając od „Dead Ringers”, a kończąc na „Crashu”, „eXistentZ” i „Pająku” – wszystkie wysiłki tego artysty, traktującego kino jako pretekst do stawiania prowokujących, filozoficznych pytań, zmierzają w kierunku określenia brzegowych warunków istnienia człowieka. Czy kod genetyczny wyklucza wolną wolę? Czy to, co uważamy za rzeczywistość, nie jest tylko iluzją umysłu i posiada obiektywne cechy? Czy seks uwolniony od funkcji prokreacyjnych podważa etykę? Czy istnieje Wielki Plan Kontroli Wszechświata i jak się on objawia na poziomie psychobiologii? Część tych pytań zostaje także postawiona w thrillerze „Historia przemocy” – najbardziej komercyjnym przedsięwzięciu Cronenberga od czasu „Muchy”. Już sam fakt, że scenariusz powstał na podstawie komiksu, powinien być odebrany jako sygnał alarmowy. I rzeczywiście, „Historia przemocy” wygląda z pozoru na zwyczajne kino klasy B. Przykładny mąż i ojciec, prowadzący beztroski żywot w prowincjonalnej osadzie w stanie Indiana (Viggo Mortensen), pewnego dnia zostaje sprowokowany i zabija gangsterów. Ściągając na siebie i swoją rodzinę lawinę kłopotów, heroicznie stawia im czoło. Pozbawiona krzty oryginalności sensacyjna akcja filmu ujawnia swoje drugie dno na poziomie psychoanalitycznym.

Polityka 46.2005 (2530) z dnia 19.11.2005; Kultura; s. 62
Reklama