Sztuka cyrkowa w powojennej Polsce tworzyła się 30 km od Warszawy, w środku Puszczy Kampinoskiej, w byłych posiadłościach Michała Bersona, który przed wojną miał tu hipodrom, a na cześć swojej żony Julii miejsce to nazwał Julinkiem. Julinek stał się synonimem słowa cyrk. Ale nie ma już tamtego Julinka.
Po piętnastu latach od zlikwidowania bazy cyrkowej i po sześciu od zamknięcia Państwowego Studium Cyrkowego Julinek wygląda jak wymierająca osada zagubiona w dżungli. W hotelu nocują czasem robotnicy. Z sześciu wiat, w których garażowano setki wozów cyrkowych, tylko dwie są w dobrym stanie. Wynajmuje je firma zajmująca się wyposażaniem w namioty organizatorów imprez plenerowych.
W środku można doszukać się znaków mówiących o ich cyrkowym przeznaczeniu.
Polityka
46.2005
(2530) z dnia 19.11.2005;
Na własne oczy;
s. 116