Archiwum Polityki

Sztuka opluwania

Zawodowi opluwacze istnieli, istnieją i będą istnieć zawsze. Są postacie, co znalazły sobie takie miejsce w życiu, które jest dogodnym miejscem do opluwania, z opluwania żyć będą one do końca życia. Gdyby nie fakt, że jest to zajęcie paskudne i budzące wstręt fizyczny, dałbym radę sporządzić typologię opluwaczy polskich. Są tu frajerzy, co bez wyboru plują na wszystko, są nieudacznicy, co nigdy nie trafiają i plują nadaremno, są płatni egzekutorzy, co plują na zlecenie, są wytrawni snajperzy, co nigdy nie pudłują, są wirtuozi techniki, co dodatkowo zatruwają ślinę zestawami specjalnie dobranych trucizn, są maniacy owładnięci pasją opluwania przez całe życie jednego celu itd., itp.

Istnienia niszy opluwaczy nie ma co kwestionować, generalnie należy takie rewiry omijać i ignorować, nie odnotowywać, nie wzmacniać istnienia opluwaczy polemikami, wbrew pozorom nie jest to trudne, w końcu z natury rzeczy dyskusja z plwociną jest niemożliwa. Od czasu do czasu wszakże jakiś specjalny wybryk należy napiętnować dla porządku, dla pamięci i dlatego, by rozwielmożnione opluwactwo nie nabrało przekonania, iż ignorowanie go oznacza lęk przed nim.

Paszkwil na Elżbietę i Krzysztofa Pendereckich pt. „Urodzin nie będzie” ogłoszony w „Przekroju” nr 29 odnotowuję, bo nie mam do sprawy stosunku emocjonalnego – Pendereckiego przy goleniu nie nucę, Pendereckiej na oczy nie widziałem. Teza materiału jest następująca: oto znany muzyczny grafoman Krzysztof Penderecki, znajdujący się obecnie w dodatku w głębokim kryzysie twórczym, posiada jadowitą i łakomą na kasę żonę, która „do perfekcji opanowała szantaż jako metodę zbierania państwowych dotacji. Dotąd metodę tę Penderecka stosowała w zaciszu urzędniczych gabinetów, teraz – ponieważ obraziła się na Kraków, że nie daje dość pieniędzy na jubileuszowy (70 urodziny i 50-lecie twórczości) festiwal męża – czyni to publicznie”.

Polityka 32.2003 (2413) z dnia 09.08.2003; Pilch; s. 84
Reklama