Rosnące poruszenie wywołuje spodziewana u polskich wybrzeży wizyta statku należącego do fundacji Women on Waves (Kobiety na Falach). Wstępnie mówi się o dacie około 20 czerwca, ale może być to kamuflaż. Środowiska Pro Life nadały statkowi nazwę „pływającej kliniki aborcyjnej”. Posłowie Marek Jurek i Artur Zawisza z PiS uważają za obowiązek premiera „jeśli nie wysłanie kanonierek, to przynajmniej zakazanie statkowi zawijania do polskich portów”. W Sejmie zaś wiceminister infrastruktury Witold Górski zapewnił, że jak każdy statek „również ten będzie monitorowany przez nasze samoloty i będzie pod kontrolą polskich urzędów morskich”.
Fundacja non-profit Kobiety na Falach została zarejestrowana w 1999 r. w Holandii. Jej inicjatorką była dr Rebecca Gomperts, która wcześniej pływała jako lekarz na statkach Greenpeace, a przy okazji poznawała dramatyczne losy kobiet w różnych zakątkach świata. Kobiety na Falach wpływają na wody eksterytorialne (12 mil od brzegu), gdzie na pokładzie obowiązuje prawo państwa, pod którego banderą statek pływa. Nawiązują kontakty z lokalnymi organizacjami kobiecymi, a za ich pośrednictwem zapraszają do korzystania z informacji i konsultacji medycznych. Fundacja ma zgodę rządu holenderskiego na prowadzenie poradnictwa w zakresie planowania rodziny, a także na udostępnianie pigułki aborcyjnej RU-486 pod kontrolą lekarza.
– Kobiety na Falach, poza przypomnieniem światu sytuacji Polek, niczego nie załatwią. Nasi politycy wmietli problem pod dywan i udają, że go nie ma. Tymczasem to oni muszą znaleźć rozwiązanie – mówi Wanda Nowicka, szefowa Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny.