Archiwum Polityki

Kryminał w pętli

Za kratami panuje nieludzki tłok, wciąż przybywa osadzonych. Scenariusze są dwa: albo zbuntują się więźniowie, albo zastrajkują ich strażnicy.

W zakładach karnych i aresztach atmosfera gęstnieje jak przed falą wielkich buntów na przełomie lat 80. i 90. Warszawska centrala służby więziennej z niepokojem odnotowuje kolejne sygnały: odmowy przyjęcia posiłków, napady na funkcjonariuszy. – U nas to jeszcze nie była głodówka, nie zjedli śniadania, po negocjacjach obiad już skonsumowali – relacjonuje szef więzienia na Pomorzu, prosząc o niepodawanie nazwy miasta, bo „licho nie śpi, po co poddawać im złe pomysły”. W innym kryminale grupa skazanych odmówiła podjęcia pracy. Nagminnie zdarzają się pojedyncze przypadki agresji, szczególnie wśród młodych więźniów. Bójki, samookaleczenia. – To typowa reakcja wynikająca z pogłębiającej się frustracji – ocenia jeden z dyrektorów. – Jeżeli osadzony siedział w celi dwuosobowej, a teraz dokwaterowali mu jeszcze kilku sąsiadów, to nerwy puszczają.

Cena surowego karania

Przeludnienie placówek penitencjarnych dotyczy głównie aresztów, w niektórych sięga 160 proc. pojemności. Oznacza to, że na powierzchni przeznaczonej dla stu koczuje stu sześćdziesięciu ludzi. – Za sukces uznajemy fakt, że każdy z osadzonych śpi na łóżku, a nie na sienniku rzuconym na podłogę – mówi z goryczą płk Adam Łaptaś, dyrektor okręgowy Służby Więziennej w Katowicach. – Ale wszędzie panuje tłok, rodziny więźniów czekają w kolejce do widzeń, trzeba dzielić spacerniaki na mniejsze segmenty, aby więcej grup mogło korzystać z przysługującej im godziny na świeżym powietrzu. No i znacznie rosną koszty utrzymania w zakładach karnych i aresztach.

W 1999 r. w zakładach penitencjarnych przebywało około 54 tys.

Polityka 21.2003 (2402) z dnia 24.05.2003; Kraj; s. 38
Reklama