Archiwum Polityki

Duch bydlęcy

Do moich ulubionych pór i miejsc w Krakowie należy 6 rano w Hotelu Francuskim. Na ogół już wtedy jestem na chodzie, zamawiam dzbanek kawy i przystępuję do nawykowych działań, jak nie mam sprzętu, piszę ołówkiem na hotelowym papierze listowym, bardzo to jest niezły papier. Do tego stopnia jest on niezły i do tego stopnia on mnie nęci, że ostatnio chyba wręcz umyślnie nie zabieram do Krakowa sprzętu.

W zeszłym tygodniu o szóstej rano nad Pijarską 13 stały już masy upalnego powietrza, pompowałem kawę, z mozołem układałem kolejne takty coraz bliższej końca „Arii poławiacza PINów”, koło południa ruszyłem ku sercu mojego niedawnego miasta. Gazety kupiłem na Sławkowskiej, tętniący niepojętym rytmem i grający dziesiątkami muzyk krakowski Rynek jednokrotnie okrążyłem, usiadłem – ma się rozumieć – w ogródku Loży i przystąpiłem do lektury prasy. W lokalnym dodatku „Gazety Wyborczej” przykuła moją uwagę notatka zatytułowana: „Negatywna opinia dla grzebowiska”. Oto jej treść: „Rada Dzielnicy III sprzeciwiła się budowie cmentarza dla zwierząt w sąsiedztwie nekropolii w Batowicach. Na specjalnej sesji przyjęła uchwałę negatywnie opiniującą projekt. Za inwestycją był tylko jeden radny, dwóch wstrzymało się od głosu. Pisemny protest radnych trafi do władz Krakowa. – Liczymy na to, że ta nieprzemyślana inwestycja zostanie zablokowana. Sąsiedztwo ludzkich grobów i zwierzęcych szczątków jest oburzające – podkreśla Paweł Sularz, przewodniczący Rady Dzielnicy III”. Przeczytałem tę notatkę i w pierwszej chwili pomyślałem o Krakowie prawie tak, jak się myśli o Nowym Jorku, Kraków – pomyślałem – miasto sprzeczności.

Polityka 23.2003 (2404) z dnia 07.06.2003; Pilch; s. 104
Reklama