Archiwum Polityki

Powstanie w Ubekistanie

Uzbekistan to prawdziwy „ubekistan”; mimo rozpadu systemu sowieckiego, pozostaje krajem starego reżimu: Islam Karimow, za czasów ZSRR sekretarz partii komunistycznej, dzierży tam władzę od 1991 r. A mimo eksportu bawełny i złota Uzbekistan jest krajem upadającym, który reform gospodarczych właściwie nie wdrożył, produkt narodowy brutto spada tam każdego roku od 7 lat. Wielką szansą dla tego kraju z 25 mln mieszkańców były nieoczekiwane następstwa ataku 11 września. Z przyzwoleniem Moskwy Amerykanie założyli tam bazę wojskową, największą w regionie (pomocną w interwencji przeciw afgańskim talibom) i podpisali z reżimem deklarację „o strategicznym partnerstwie i współpracy”. Liczono, że zwiększone zaangażowanie Zachodu zachęci uzbecki reżim do liberalizacji politycznej i reform gospodarczych. Do żadnej liberalizacji nie doszło. Przeciwnie, organizacje, które monitorują przestrzeganie praw człowieka, sporządziły zatrważające raporty o prześladowaniach opozycji, o przemocy i torturach. Co gorsza, według organizacji humanitarnych, Amerykanie wysyłali do Uzbekistanu więźniów na przesłuchania.

Pomarańczowa rewolucja na Ukrainie w grudniu 2004 r., a trzy miesiące później szturm na pałac prezydencki w Kirgistanie wywołały popłoch w Taszkiencie. Represje wobec opozycji Karimow zaczął wzmagać, bojąc się najwyraźniej efektu domina. Najlepszy dowód, że o Kirgistanie przez dwa pierwsze tygodnie w ogóle nie było w Uzbekistanie wiadomości, a według doniesień, zablokowano nawet pocztę elektroniczną w Internecie, filtrując podejrzane słowa – „rewolucja”, „polityka” i „islam”. Dyktator Karimow oskarża bowiem swoich przeciwników o fundamentalizm islamski i dzięki temu zapewnia sobie poparcie zarówno USA, które ów fundamentalizm traktują jako swego śmiertelnego wroga, jak i Rosji, też nękanej przez ekstremizmy.

Polityka 20.2005 (2504) z dnia 21.05.2005; Komentarze; s. 22
Reklama