Archiwum Polityki

Proces jak żelatyna

Znów głośno o królu żelatyny Kazimierzu Grabku. Łódzki Fundusz Ochrony Środowiska, dzięki poparciu polityków SLD i PSL oraz posła Andrzeja Pęczaka, pożyczył pięć lat temu jego rodzinie 9 mln zł. Pieniądze miały być przeznaczone na budowę zakładu utylizacji odpadów poubojowych w Zgierzu. Powstała za nie jednak prywatna fabryka żelatyny. Teraz Fundusz domaga się zwrotu pieniędzy – wraz z odsetkami 13 mln zł. WFOŚ przed sądem będzie reprezentować mecenas Jarosław Moca, który kiedyś uratował prezydenta Lecha Wałęsę przed zapłaceniem miliona dolarów podatku.

To nie pierwszy proces Grabka. W 2001 r. został oskarżony o oszustwo przy prywatyzacji fabryki żelatyny w Brodnicy. Proces długo nie mógł się rozpocząć, ponieważ sześć sądów w całej Polsce nie było w stanie rozstrzygnąć, gdzie ma się odbyć. Po doniesieniach prasowych sprawą zainteresowało się Ministerstwo Sprawiedliwości. Sprawa wylądowała w Toruniu. Według prokuratury Grabek przejął fabrykę przez podstawionego człowieka, a potem doprowadził ją do upadku. Skarb Państwa miał na tym stracić 4,5 mln zł.

Nie zawsze było tak ciężko. Na początku lat 90. Grabek był prawdziwym pupilem polityków z lewa i z prawa. W 1991 r. zdobył nawet tytuł Lidera Biznesu przyznawany przez Business Centre Club. Udało mu się przekonać rządzących najpierw do wprowadzenia wysokich ceł na sprowadzaną z zagranicy żelatynę, a później do całkowitego zakazania jej importu. Dzięki temu stał się monopolistą na polskim rynku. Do tej pory nie wyjaśniono, kto podjął tę decyzję. Pytany o to wówczas Leszek Balcerowicz odpowiedział, że „nie chce komentować długów AWS”.

Polityka 12.2005 (2496) z dnia 26.03.2005; Ludzie i wydarzenia; s. 18
Reklama