Archiwum Polityki

Na rowerze do nieba

W nowym muzeum Holocaustu, w Yad Vashem, w 180-metrowym ciemnym tunelu, stanowiącym oś ekspozycji, w pomieszczeniu traktującym o zagładzie francuskich Żydów, wysoko nad głowami zwiedzających pędzi, jakby prosto do nieba, stary damski rower.

Latem 1942 r. protestancki pastor miasteczka Le Chambon-sur-Lignon postanowił uratować okolicznych Żydów przed czekającą ich zagładą. Nie mógł tego głosić z ambony, nie można było pocztą zawiadamiać klasztorów rozsianych po okolicznych górach. Więc kupił siostrze Marie-Rose Gineste zdezelowany damski rower, a ona, pedałując od wsi do wsi, prosiła kościoły i monastyry, aby udzieliły schronienia prześladowanym. Wskutek jej błagań setki rodzin przeżyły okupację. Marie-Rose Gineste ma swoje drzewko w Alei Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata. Sama dawno już nie żyje. Ale dzięki zawieszonemu w powietrzu rowerowi – w ludzkiej pamięci żyć będzie wiecznie.

Na tym polega niezwykła siła wyrazu nowego muzeum. Przemawia do zwiedzających nie tylko planszami i fotografiami z gett i obozów koncentracyjnych, ale przede wszystkim żywym językiem eksponatów. Z plazmowych ekranów opowiadają swoją historię ci, którzy przetrwali. Zwiedzający słuchają siedząc na twardych prostych ławach, aby, broń Boże, nie było im zbyt wygodnie. Słowa płyną z ust prosto do serca – a może do umysłu. Potem już można wyjść z ciemnego tunelu – prosto w cud zielonych gór jerozolimskich.

Roman Frister

Polityka 12.2005 (2496) z dnia 26.03.2005; Ludzie i wydarzenia. Świat; s. 21
Reklama