Archiwum Polityki

Kochana Francja

We współczesnej kulturze tradycyjne przekonanie, iż „prawdziwa wielkość obroni się sama”, można bez żalu włożyć między bajki. Dlatego poszczególne kraje przeznaczają wiele pieniędzy, by wypromować za granicą to, co uważają za najlepiej świadczące o potędze ich ducha. A Polska? Okazuje się, że nakłady na promocję polskiej kultury zależą od tego, komu i jak bardzo chcemy się spodobać.

Cykl europejskich prezentacji rozpoczęliśmy bardzo ambitnie w 2000 r. od 13 mln zł na tzw. Europalia, czyli naszą obecność w Belgii. Budżety kolejnych sezonów kultury polskiej były już dużo skromniejsze. Natomiast tradycyjnie płomienna (i tradycyjnie nieodwzajemniona) nasza miłość do Francji sprawiła, że na prezentację polskich teatrów, filmów, muzyki czy plastyki w Paryżu i okolicach w 2004 r. przeznaczyliśmy aż 15,3 mln zł. Niemal drugie tyle dorzucili Francuzi nie tylko w gotówce, ale opłacając sale wystawiennicze i koncertowe, hotele dla artystów itd.

Oto pełna lista naszych wydatków (w złotych) z ostatnich lat na promocję kultury polskiej za granicą:


Francja – 15,3 mln
Belgia – 13 mln
Rosja – 5,3 mln
Hiszpania – 4,2 mln
Austria – 3,7 mln
Ukraina – 2,4 mln
Szwecja – 1,5 mln

Kolejnym wielkim wyzwaniem dla rodzimej kultury stać się miały w tym roku Niemcy, zdecydowanie najpoważniejszy od lat nasz partner we wszelkiego typu współpracy artystycznej. Wygląda jednak na to, że nie pałamy już takim uczuciem do naszego najbliższego zachodniego sąsiada jak do poddanych Marianny.

Polityka 12.2005 (2496) z dnia 26.03.2005; Kultura; s. 64
Reklama