Tej jesieni duże wrażenie na publiczności zrobiły dwa filmy: polskie „Pręgi” Magdaleny Piekorz i francuski „Popatrz na mnie” Agnes Jaoui, oba – o współczesnym ojcostwie. Na spotkaniu z Magdaleną Piekorz i Wojciechem Kuczokiem, autorem powieści „Gnój” (pierwowzór scenariusza), w Salonie „Polityki” w Białymstoku sugerowano, by film obowiązkowo wyświetlać na wywiadówkach, „bo może polscy ojcowie wreszcie zrozumieliby, jacy są”.
Życie mężczyzny w „Pręgach” i kobiety w „Popatrz na mnie” biegnie po torach wytyczonych przez ich dobrych, trujących tatów. Ojciec z „Pręg” leje i maltretuje psychicznie syna nie dlatego, że go nie kocha. Przeciwnie, kocha tak bardzo, że chce go dopasować do swych wyobrażeń o synu silnym i mądrym. Bicie służy mu tylko za narzędzie do formowania; innego stosować nie umie. Formuje neurotyka.
W „Popatrz na mnie” ojciec steruje córką jak nakręcaną zabawką. Kluczyk do zabawki to obojętność i chłód. On także nie ma złych zamiarów.
Te dwa obrazy nie traktują o zwyrodnialcach maltretujących dla przyjemności swoje dzieci – z takich dzieci wyrastają zwykle kryminaliści. Opowiadają o ojcach trujących. Z ich dzieci wyrastają psychiczni pokrzywieńcy.
Kiedyś dobrym ojcem był ten, który żywił, ubierał i gromadził posag. I bił. Bez tego nie było wychowania. Destrukcyjnych skutków bicia nie analizowano. Potem dobrym ojcem został ten, który żywił, ubierał i kształcił.
Że żywiąc, kształcąc i nie bijąc ojciec może być toksyczny – to spostrzeżenie naszych czasów. Susan Forward wprowadziła w jednym ze swych bestsellerów termin „trujący rodzic”.