Archiwum Polityki

Grzybowska ludowców

Zakończył się trwający od 15 lat spór o siedzibę Polskiego Stronnictwa Ludowego przy ul. Grzybowskiej w Warszawie. Swoją twierdzę ludowcy zawsze traktowali bardzo prestiżowo. Na kolejnych kongresach partii działacze pytali kierownictwo, jaka jest sytuacja prawna ich centralnej siedziby.

Prezydent Lech Kaczyński oddał właśnie partii oficjalnie w wieczyste użytkowanie działkę nr 44 o powierzchni 10 528 m kw., a także odpłatnie przeniósł własność budynku. Za gmach PSL musi zapłacić 7 mln zł (wyceniono go na 12,3 mln, ale uwzględniono prawie 5 mln zł nakładów poniesionych przez PSL) oraz 8,5 mln zł plus 22 proc. VAT za tzw. pierwszą opłatę, co wymagane jest przy wieczystym użytkowaniu. – Prawo w zasadzie nas od tego zwalniało, ale gdybyśmy oponowali, czekała nas tylko droga sądowa, a chcieliśmy wreszcie to zakończyć – mówi Stanisław Jekiełek, sekretarz Naczelnego Komitetu Wykonawczego PSL. – Lepszy zły pokój niż wojna sądowa, chociaż boję się, że działacze nas rozjadą.

Ludowcy od lat powtarzali, że budynek im się należy, bo zbudowano go za ich składki, a teraz wymaga się, by jeszcze raz za niego zapłacili. Dla partii, która od dwóch lat nie dostała pieniędzy z budżetu, bo Państwowa Komisja Wyborcza odrzuciła jej sprawozdania finansowe, to nie lada kłopot. Niemniej gmach w tak atrakcyjnym miejscu stolicy to nie jest wcale taki zły interes. Do tego stopnia, iż pojawiły się opinie, że Lech Kaczyński buduje w ten sposób podwaliny pod ewentualną powyborczą koalicję z PSL.

Polityka 25.2005 (2509) z dnia 25.06.2005; Ludzie i wydarzenia; s. 16
Reklama