Sąd Okręgowy w Warszawie zwrócił prokuraturze akt oskarżenia przeciwko Andrzejowi Milczanowskiemu, nakazując odtajnienie treści zarzutów, jakie stawiane są b. ministrowi spraw wewnętrznych. Kodeks postępowania karnego ustanawia bowiem w art. 364 bezwzględną zasadę, że ogłoszenie wyroku wydanego przez sąd RP odbywa się jawnie. Oznacza to, że sąd musi publicznie przedstawić przynajmniej kwalifikację prawną czynu, jaki zarzucano oskarżonemu oraz – w razie uznania winy – wymiar kary. A tajny akt oskarżenia to uniemożliwia.
Tymczasem od dawna publicznie wiadomo, że prokuratura zamierzała oskarżyć Milczanowskiego o ujawnienie w 1995 r. tajemnicy państwowej w związku z tzw. sprawą Olina. Milczanowski przekazał wówczas najwyższym organom państwa (m.in. prezydentowi Aleksandrowi Kwaśniewskiemu) informacje na temat podejrzeń, jakie UOP miał wobec ówczesnego premiera Józefa Oleksego (sugerowano, że współpracował on z wywiadem Federacji Rosyjskiej). Nie jest jednak jasne, czy prokuratura nie wysunęła przeciwko Milczanowskiemu także innych zarzutów – zbieżnych choćby z tymi, jakie kierował przeciwko niemu sam Oleksy (np. nadużycie władzy czy wprowadzenie w błąd prokuratury), a z których później się wycofał.
Prokuratura będzie musiała teraz prawdopodobnie przeredagować akt oskarżenia tak, by ujawnione – poza kwalifikacją czynów – mogły być chociażby okres i miejsce, w których Milczanowski miał je popełnić.