Archiwum Polityki

Od słowa do słowa

Jeszcze niedawno w okolicach warszawskiej Agrykoli można było dostrzec sylwetkę wyprostowanego, lekko utykającego starszego pana. Blisko stuletni Władysław Kopaliński lubił chodzić pieszo. Ale ruchliwość była cechą przede wszystkim jego umysłu. Między słowami poruszał się jak po widzianym tylko przez siebie trakcie.

Tropił pochodzenie słów, ustalał związki między nimi, wyjaśniał pojęcia, zaskakiwał ciągle nowymi pomysłami. Od 1967 r., w którym opublikował „Słownik wyrazów obcych i zwrotów obcojęzycznych” (wznawiany 30 razy), wydał kilkadziesiąt słowników o najróżniejszej tematyce. Obecnie nakład książek Władysława Kopalińskiego sięga 3 mln egzemplarzy. Osobiście bardziej cenił wydany po raz pierwszy w 1985 r. „Słownik mitów i tradycji kultury”.

Był przywiązany do tradycji europejskiej. Znajomość łaciny i greki uważał za niezbędną do poruszania się w kręgu „dzieł wiecznych”. Znał kilka języków. Okupację przeżył udzielając korepetycji.

Przed wojną nazywał się Sterling. W czasie okupacji zmienił nazwisko na Stefczyk. Nazwisko Kopaliński należało do nauczycielki, która rozbudziła w nim miłość do literatury. Przybrał je jako pseudonim.

W 1944 r., w świeżo oswobodzonym Lublinie, trafił do Polskiego Radia. Po wojnie był jego prezesem. Praca w radiu była jego marzeniem. Przez 19 lat prowadził własną audycję „Odpowiedzi z różnych szuflad”. Zyskał sławę felietonami, które przez 20 lat drukował na łamach „Życia Warszawy”. Stworzył postać Idziego, którego przygody, opisywane żywą polszczyzną, znacznie wykraczającą poza granice gazetowego języka, stały się sposobem na opowiadanie o życiu warszawiaków. Był czujnym obserwatorem życia. Pisał o modzie, samochodach, książkach, kolejkach, o sposobach, w jaki kierowcy używają klaksonów. Prywatnie zdarzało mu się bywać złośliwym, w tekstach spoglądał na świat z punktu widzenia pobłażliwego racjonalisty.

W latach 1956–60 był korespondentem PAP w Waszyngtonie. Józef Hen pamięta zabawne teksty Kopalińskiego z Ameryki, w których pokazywał, jak bardzo Ameryka nie rozumie Polski i odwrotnie.

Polityka 41.2007 (2624) z dnia 13.10.2007; Ludzie; s. 131
Reklama