Archiwum Polityki

Samokrytyka, prawie samosąd

Marszałek Bronisław Komorowski powiedział ostatnio, że szefowie PiS „za chwilę oskarżą siebie samych o to, że są układem”. Stwierdzenie to wywołało wśród działaczy partii rządzącej ferment, w tym myślowy.

To absurdalne na pozór stwierdzenie wstrząsnęło mną do głębi – Joachim Brudziński relacjonuje „Fusom” tok swojego rozumowania. – Układ jest tak potężny, tak oporny i perfidny, że nie można wykluczać, że zaatakuje zdrową tkankę, samo jądro nawet PiS. Jednocześnie, z wyjątkiem przewodniczącego, nie ma ludzi doskonałych. Zacząłem więc analizować swoje postępowanie i odkryłem, że ja tylko udawałem, iż nie znam się na rachunkach, świadomie źle wypełniłem raport finansowy partii, czym nagoniłem czarne chmury nad PiS.

Ludwik Dorn: – Długo immunizowałem (immunizować – 1. uodporniać organizm na zarazki, toksyny, 2. nadawać immunitet – red.), ale w końcu toksyny układu dosięgły i mnie. Odmówiłem głosowań w sprawach powołania komisji śledczych i mojego odwołania. Zachowałem się antydemokratycznie jak typowy poplecznik, przedstawiciel układu. To porażające.

Jacek Kurski: – Nie dawała mi spokoju sprawa dziadka Tuska. A co z moimi dziadkami, rodziną? – odważnie zapytałem siebie. I wtedy odkryłem, że mój brat pracuje w gazecie będącej w kręgu układu i że nasze związki nie mogły nie wywrzeć wpływu i na mnie. Tak, ja też jestem skażony układem i z tą świadomością przychodzi mi dalej żyć.

Zbigniew Ziobro: – Kiedy powziąłem wiedzę na temat tego, w jakiego typu, rodzaju powiązaniach z układem tkwi moja osoba, kazałem założyć u siebie techniczne środki operacyjne (podsłuch – red.

Polityka 36.2007 (2619) z dnia 08.09.2007; Fusy plusy i minusy; s. 112
Reklama