Archiwum Polityki

Podobne z twarzy

Nadzwyczajnie mi zaimponował ksiądz Eugeniusz Burzyk z BielskaBiałej. Wygłasza on kazania, które „czasami trwają trzy minuty, innym razem sześć, ale zawsze są krótkie, bo inaczej ludzie nie będą słuchali”. Maria Kaczyńska powiedziała dwa słowa po polsku i dwa po łacinie – razem cztery: popieram zabiegi in vitro. Arcybiskup Tadeusz Gocłowski natychmiast wyjaśnił, że Maria Kaczyńska, „solidna katoliczka”, nie poparła naprawdę metody zapłodnienia in vitro, tylko tak sobie powiedziała. Solidna katoliczka przypomniała mi PRL. Wtedy zamiast odpowiedzialności była „partyjna odpowiedzialność”, a zamiast sprawiedliwości „socjalistyczna sprawiedliwość”. Przymiotnik zawsze jest skrępowaniem rzeczownika – i w tekście, i w życiu. Wyjaśnienie arcybiskupa było rodem z tych, które zaciemniają sprawę. Mówił dużo, a na koniec stwierdził, że tak poważnej sprawy skwitować jednym zdaniem nie można. Dlaczego nie można? Od ponad trzech tysięcy lat dziesięć króciutkich zdań ludzkość zna jako Dekalog. Po polsku jest to sześćdziesiąt słów i wystarczają one wszystkim na świecie chrześcijanom i żydom, by wiedzieli, jak osiągnąć zbawienie wieczne. A poważniejszej sprawy chyba dla wierzących nie ma? Można się zatem krótko wypowiadać.

Przy okazji przypomnę, że w naturze jest podobnie jak w metodzie in vitro – też czasem giną ludzkie zarodki. Solidny katolik odkrzyknie mi na to, że Bóg tak chce i człowiek musi to przyjąć z pokorą. Ja jednak w takich przypadkach zawsze wspominam o licznych solidnych katolikach domagających się kary śmierci. Zapewne modlą się co dzień zapewniając: Stwórco! My go sami uśmiercimy, po co Stwórca ma się pocić? Niech Stwórca sobie odpocznie.

Polityka 12.2008 (2646) z dnia 22.03.2008; Tym; s. 129
Reklama